sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 61

          Wracałam po porannym treningu chłopaków. Jak na razie nie mają dużego wycisku. Antiga musi poznać chłopaków i teraz przyjrzeć się ich predyspozycją. Mi osobiście z każdym dobrze się pracuje.
- Emilka, zaczekaj ! - usłyszałam za sobą
Zatrzymałam się i odwróciłam w jego kierunku. Na sam widok uśmiechnęłam się.
- Czemu nie poczekałaś ? - zapytał ze smutną miną
- Nie wiem sama. Jakaś nieobecna dzisiaj jestem. - westchnęłam
- No chodź tu. - przyciągnął mnie do siebie, dał buziaka i przytulił. - Mimi, co jest ?
- Nic. - szepnęłam. - Nie opuszczaj mnie, proszę.
- Obiecuję ci, że zawsze będę przy tobie. - mocniej mnie przytulił
- Cześć. - szybko przeszedł Paweł.
- Paaaweeeeeł. - zawołałam
- Co się stało ? - zatrzymał się
Podeszłam do niego i przytuliłam się mocno. On niechętnie mnie objął.
- Muszę zadzwonić, przepraszam. - oznajmił i odszedł.
- Idziesz do mnie ? - zapytałam
- Później wpadnę.
- No dobra. - westchnęłam
Podeszłam do niego i dałam buziaka. W cale nie byłam z tego zadowolona i nie ukrywałam tego.
- No Emilka nie bądź zła.
- Idź już sobie. - rzekłam i weszłam do pokoju.
Najchętniej bym teraz pojechała do domu. Nie podoba mi się tu. Mimo iż jestem blisko Łukasza, Piotrka, Pawła, no i innych to jest mi tu źle. Z nikim nie rozmawiam, nikt mnie nie odwiedza. Często się nudzę i nie mam nic do roboty. U Ziomka siedzę często, no ale ileż można. On zawsze mnie pocieszy i rozweseli. Kurde, muszę powypełniać papiery. Wzięłam telefon, słuchawki i poszłam do gabinetu.
Usiadłam przy biurku i zaczęłam wypełniać papiery. Zegarek wskazywał godzinę 12. A spoko, dwie godzinki i będzie po wszystkim. 
Godziny mijały, a ja nadal nad tym siedziałam. Literki mi się zjeżdżały, cyfry mieszały. Oczopląsu dostawałam, ale uparcie dążyłam do tego, aby to skończyć za jednym razem. Kręgosłup tak mnie bolał, że nie mogłam się ruszyć. Do tego byłam głodna, bo jeszcze nic nie jadłam. Cały dzień ciągnęłam na śniadaniu, czyli 3 kanapkach.


                                                            OCZAMI PIOTRKA

          Zmęczony po drugim treningu przemierzam hotelowy korytarz. Przez ten cały czas Emilka się do mnie nie odzywała. Ba nie odzywała, bo nawet jej nie widziałem. Trochę głupio zrobiłem, nie zostając z nią wtedy. Jak zwykle awantury muszą być przeze mnie, a niby taki cichy jestem...
Akurat koło mnie szedł Ziomek.
- Łukasz, potrzebuję pomocy. - zwróciłem się do niego.
- Słucham. - lekko się uśmiechnął
- Bo, tak jakby się z Emilką pokłóciliśmy. I to przeze mnie. Chciała, żebym poszedł do niej, ale ja odmówiłem, a ona się zdenerwowała, no i poszła sobie. I do tej pory jej nie widziałem.
- W gabinecie. - uśmiechnął się.
- Dzięki. - szeroko się uśmiechnąłem, ale zaraz mina mi zrzedła. - Tylko, że ja nie wiem, jak zacząć z nią rozmawiać czy coś. - westchnąłem
- Wejdź tam, po prostu. - dał mi rade
- Jesteś genialny. Dziękuję ci. - poklepałem go po ramieniu i pobiegłem do pokoju.
Zostawiłem tam torbę, szybko przemyłem twarz i ruszyłem do gabinetu.


                                                                 OCZAMI EMILKI
        Moje uzupełnianie, przerwało mi pukanie do drzwi.
- Proszę. - krzyknęłam
Do środka wszedł Piotr. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Po raz pierwszy od dłuższego czasu wstałam z krzesła i podeszłam do chłopaka. Wtuliłam się w jego tors.
- Kiedy kończysz ? - zapytał
- Zaraz, został mi jeszcze jakiś jeden siatarzyk. - zaśmiałam się.
- To zostaw go sobie na jutro. A tak w ogóle, to ile tu już siedzisz ?
Popatrzyłam na zegarek. No nieźle.
- 5 godzin. - uśmiechnęłam się
- Zwariowałaś ? Pewnie jesteś zmęczona. - objął mnie ramieniem. - Chodź już stąd, musisz odpocząć.
- No Piotruś, ja tylko uzupełnię tego ostatniego. To tylko pięć minut, naprawdę.
- Dobra, ale zostaję tu z tobą. - pocałował mnie w czoło.
Powróciłam na swoje wcześniejsze stanowisko.
- O proszę, niejaki Pan Nowakowski. - zaśmiałam się
- Kto to w ogóle jest ? - prychnął
- Nie wiem, jakiś palant co myśli, że potrafi grać i udaje się za fajnego. - mlasknęłam
- Ej. - oburzył się.
- Ponoć go nie znasz. - rzekłam
- Serio tak o mnie myślisz ? - zapytał
- yyyyy... no wiesz....
- Dzięki. - westchnął
- No Piter, nie obrażaj się. Przecież wiesz, że jesteś najwspanialszy na świecie. - popatrzyłam na niego
- No bez przesady. - uśmiechnął się
- Fakt, trochę przesadziłam.
- No ej. - zmarszczył się.
Zaczęłam się śmiać. A on leżał obrażony na kozetce. Podeszłam do niego i dałam buziaka.
- Kochany jesteś.
- Kończysz już ? - zapytał
- No chwila, chwila. - przysiadłam się do biurka
 Po 5 minutach wszystko było zrobione.
- No w końcu mogę z tobą spędzić czas. - uśmiechnął się.
- Nie do końca.
- Jak to ?
- Bo mam jeszcze chłopaków do masowania. Ale to potrwa tylko półgodziny.
- A kogo masujesz ?
- Ziomka i Igłę.
- No dobra. To ja idę. - dał mi buziaka i wyszedł
        Ziomek był pierwszy. Wypytywał mnie o sytuację z Piotrkiem. Wszystko mu opowiedziałam. Jak zwykle dawał dobre rady. Jest bardzo kochany, bo troszczy się o mój związek i chce nam pomagać. Byłam mu za to bardzo wdzięczna. Nie wiem co bym bez niego zrobiła.
   Igła opowiadał mi o swojej rodzinie. Bardzo byli z sobą zżyci. Wspominaliśmy też Arka. Kilka razy w moich oczach stanęły łzy.
     Po robocie wróciłam do pokoju i wyłożyłam się na łóżku. Nic mi się nie chciało. Pukanie do drzwi.
- Proszę. - jęknęłam
Do środka wszedł chłopak. W ręku trzymał jakąś reklamówkę.
- Porywam cię. - poruszał brwiami i zwlókł mnie z łóżka.
- Nie mam siły. - marudziłam
- Przestań.
Posadził mnie na krześle i zaczął ubierać mi buty. Zaczęłam się śmiać. Po chwili byłam ubrana. Złapał mnie za rękę i wyszliśmy na korytarz. Piotrek mnie ciągnął, bo mi strasznie się nie chciało iść. Gdy byliśmy na dworze, poddałam się i zaczęłam iść normalnie. Bo wiedziałam, że nie mam z nim szans. Prowadził mnie w stronę lasu.
- Gdzie idziemy ? - zapytałam
- Zobaczysz. - uśmiechnął się
- Głodna jestem. - westchnęłam
Nie zareagował na to. Szliśmy wzdłuż leśnej ścieżki. Nie wiedziałam dokąd on mnie prowadzi. Wolałam nie zaczynać pytać, bo by to się źle skończyło.
Po paru minutach wyszliśmy na polankę. Znajdowało się tak jeziorko. Było tam pięknie. Chłopak rozścielił koc, usadowił się na nim i pociągnął mnie za sobą.
- Proszę. - wręczył mi kanapki
- Jaki ty kochany jesteś. - dałam mu buziaka
Szybko spałaszowałam przygotowane przez chłopaka pyszne kanapki. Położyliśmy się na kocu.
- Emi...- zaczął
- Tak ?
- Bo ja bym chciał mieć dziecko. - szybko powiedział
- To fajnie.
- No ale z tobą.
- Może kiedyś. - uśmiechnęłam się.
- Ale ja bym chciał już teraz. Później może być już za późno. Myślę, że teraz jest odpowiedni moment.
- Nie sądzisz, że za krótko się znamy ?- zapytałam
- Myślę, że nie. Ale widzę, że nie chcesz mieć dziecka. - westchnął
- Chcę, ale jeszcze nie teraz. Mam teraz pracę i to bardzo dobrą. Ale obiecuję ci, że będziemy je mieć. Nawet niejedno. - dałam mu buziaka. - Będziemy mieć synka, który będzie siatkarzem. Będzie tak samo dobry jak jego tatuś.
- A jak będzie miał na imię ?
- Arek oczywiście. I jeszcze jakoś na drugie, tylko jak... Może Wojtek, albo Paweł. Hmmm albo Łukasz, albo nie Filip. A może jednak nie...
- Ej ej ej, przystopuj. Najpierw musi być dziecko, aby wymyślać imię. Mam pomysł. Ja wymyślę drugie imię, ok ?
- Zgoda. Czyli jak będzie miał na imię ?
- Zdecyduję, jak będzie. - dał mi buziaka.
Nagle zaczął mnie boleć strasznie brzuch. Syknęłam i zwinęłam się w "kulkę".
- Co jest ? - zapytał
- Brzuch mnie strasznie boli. - jęknęłam
- W którym miejscu ?
- W podbrzuszu. - oznajmiłam
Pomógł mi wstać. Szybko spakował koc i wziął mnie na ręce. Szybkim tempem doniósł mnie do ośrodka. Delikatnie położył mnie na łóżku.
- Zawołam doktora. - rzekł
- Nie, nie trzeba, już mi lepiej. - oznajmiłam
- Na pewno ?
- Tak, tak. Siadaj koło mnie.
Jak powiedziałam tak zrobił. Zaczął gładzić mnie po głowie. Było mi przyjemnie. Moje powieki stawały się coraz cięższe. I po chwili zasnęłam.
        Obudziłam się z potwornym bólem brzucha. Zwlekłam się z łóżka i wygrzebałam z szuflady tabletki przeciw bólowe. Wzięłam dwie i połknęłam je. Wzięłam laptopa i zaczęłam szukać w pobliżu ginekologa. Po chwili odnalazłam jakiegoś i od razu zadzwoniłam. Gdy usłyszałam głos mężczyzny od razu zaczęłam tłumaczyć jaki mam problem. Nie za bardzo chciał się zgodzić, ale po zaoferowaniu pewnej sumy pieniędzy, uległ moim prośbą. Miałam u niego zgłosić się za godzinę. Szybko ubrałam się i uczesałam. Poszłam do Piotrka i poinformowałam go o moim wyjeździe. Zdecydował, że pojedzie ze mną. Udałam się do Ziomka, aby zaoferować mu jazdę z nami. Chciałam mieć go przy sobie. Bez zastanowienia przyjął moje zaproszenie. Po 10 minutach byliśmy już w drodze. Stresowałam się bardzo, bo nie wiedziałam co mi dolega.
- Wszystko będzie dobrze. - rzekł do mnie Piotrek na korytarzu przychodni.
Ziomek został w samochodzie, bo nie chciał robić tłoku. Oparłam głowę o ramię Piotrka.
Po 10 minutach czekania, przyszła moja kolej. Niepewnie weszłam do gabinetu. Za biurkiem siedział starszy mężczyzna.
- Dzień dobry. - przywitałam się.
- Dzień dobry. Pani Emilia ?
- Tak.
- Proszę dokładnie powiedzieć, co się Pani dzieje.
Zaczęłam mu wszystko dokładnie tłumaczyć.
- Zapraszam na fotel. - wskazał na mebel.
Położyłam się na nim i podciągnęłam koszulkę do góry. Lekarz nałożył żel na mój brzuch i zaczął jeździć po nim jeździć. Uważnie wpatrywał się w monitorek. Po dłuższej chwili odłożył urządzenie i podał mi chusteczkę. Ściągnął rękawiczki i zasiadł za swoim biurkiem.
- Więc, mam dla Pani złą wiadomość. Smutno mi to mówić, ale....








Beznadziejny ten rozdział, przepraszam...

3 komentarze:

  1. Jak to beznadziejny :o Mi się podoba! :) Fajnie że choć trochę sie przydałam i wykorzystałaś mój pomysł :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku...Jak zwykle tyle akcji. Chyba się domyślam końca i nie jest on optymistyczny :( Ale dobrze, że Emi i Piotrek się pogodzili.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo ciekawy. Musiałaś urwać w takim momencie? Mam nadzieje, że to nie będzie nic poważnego. Z niecierpliwością czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń