sobota, 8 sierpnia 2015

Rozdział 64

Ogłoszenie !!
Zapraszam na moje inne blogi:
stan-wyprostowany-nawet.blogspot.com
we-are-the-heroes.blogspot.com

Oraz pragnę złożyć życzenia mojej kochanej Gabi :* Najlepszego ! <3




     Jak ten czas szybko leci... Jeszcze niedawno zaczynało się majowe zgrupowanie, a tu już 21 września czyli dzień finału Mistrzostw Świata.
     Zgrupowanie było fantastyczne. Z resztą Eliminacje do Mistrzostw Europy również. Nasza drużyna zajęła pierwsze miejsce w grupie, więc zakwalifikowała się do dalszych rozgrywek. Na tych rozrywkach poznałam macedońskoch siatkarzy. Bardzo ich polubiłam.
Po eliminacjach znowu zgrupowanie. Lecz chwile po tym zaczęła się Liga Światowa. Dzięki tym rozgrywką pozwiedzałam trochę świata. Najpierw lecieliśmy do Brazylii, zaraz po niej do Włoch. Po makaroniarzach powrót do Polski, lecz później wylot do Iranu.
Niestety w LŚ nam nie poszło...
No i kolejne zgrupowanie...
Był też memoriał Wagnera. A po memoriale wolne ! 9 dni, ale zawsze to coś.
Na urlop Piotrel zabrał mnie do Grecji. Z nami był jeszcze Paweł ze swoją nową dziewczyną Agnieszką. Było tam pięknie. Oczywiście była też mega zabawa. Wspólny czas dobrze nam zrobił. Spędziłam tam wspaniałe chwile z moim chłopakiem. Było cudownie.
      Teraz podenerwowana siedzę na ławce sztabu. Mecz Polska - Brazylia o złoto. Stan 2 : 1 w setach i 24:22 w 4 secie. Nasi odebrali zagrywkę. Mika dokładnie dograł Zagumnemu. Guma wystawił do Wlazłego, a Mario wbił gwoździa. Koniec ! Wygraliśmy ! Zerwałam się z krzesełka i pobiegłam do chłopaków. Wpadłam w ramiona Pita.
- Gratulacje ! - krzyknęłam
- Dziękuję ! - dał mi buziaka
Poszliśmy do cieszącego się kółeczka. Wszyscy skakali z radości. Bo długim cieszeniu się chłopcy poszli do szatni, a ja na trybuny do Ziomka.
- Zrobili to. - przytuliłam się do niego.
- Jestem z nich dumny. - uśmiechnął się
Usiadłam koło niego i zaczęliśmy gawędzić.
Po jakiś 30min. zeszliśmy na parkiet, gdzie było już roztawione podium. Najpierw były wręczane nagrody indywidualne. Kłos był jednym z dwóch najlepszych środkowych. Za to Mariusz został najlepszym atakującym oraz MVP mistrzostw ! Zaraz po tym reprezentacje zajmowały swoje stopnie. Niemcy 3 miejsce, Brazyliczyjcy 2, a pierwsze oczywiście POLACY ! Coś pięknego jak słychać hymn we własnym kraju. Też cudowny widok zadowolonych chłopaków.
Podszedł do mnie Nowakowski z piłką. Uśmiechnął się i klęknął przede mną.
- Emilko, kocham Cię. Czy zostaniesz moją żoną ? - zapytał
Przyłożyłam dłonie do twarzy. Nie wierzyłam, że to zrobił.
- Tak ! - krzyknęłam i rzuciłam się na niego.
- Masz tu narazie piłkę, bo to było tak na spontanie. - uśmiechnął się
- Nie trzeba. - pocałowałam go.
- Gratuluję. - przytulił mnie Łukasz.
- A muszę Ci coś powiedzieć. - zwróciłam się do Pita. - Jestem w ciąży.
Ten szeroko się uśmiechnął i zaczął mną kręcić w powietrzu.
- Pit będzie tatą ! A Emi mamą ! - krzyknął Ziomek i zaczęły się oklaski.
- Ale kiedy ? - zapytał Piotrek
- Pamiętasz Grecje ? - zapytałam z uśmiechem.



Przepraszam za tak długą przerwę.
Podoba się ?

piątek, 3 lipca 2015

Rozdział 63

Obudziłam się w objęciach Nowakowskiego. Co ja tutaj robię ? A no tak... Przyszłam do Piotrka i zasnęłam. Nie jest zły, że poroniłam, a przecież to jego dziecko... Znowu zaczęłam płakać. Jakoś nie potrafię sobie z tą myślą poradzić. Tłumię to wszystko w sobie. E końcu muszę się komuś wygadać, komuś kto mnie zrozumie.
- Emi, nie płacz. - pocałował mnie chłopak. - Nie myśl o tym.
- Nie potrafię Piotrek. Nie potrafię. - szlochałam. - Gdy już myślę, że wszystko mam za sobą, to jednak wraca. Jest mi cholernie ciężko. Nie wiem jak przez to przejdę.
- Przejdziemy przez to razem. - uśmiechnął się. - A teraz głowa do góry, bądź dzielna jak Ziomek i pokonaj wszystkie myśli.
- Dziękuję. - wytarłam łzy i uśmiechnęłam się.
- No i to jest mój ulubiony widok.
- Przecież wyglądam okropnie. Dopiero co ryczałam, a ty mi mówisz, że to twój ulubiony widok ?
- A idź ty mój wariacie. - poczochrał mnie po włosach.
Zaczęłam swoją zemstę i też zaczęłam bawić się jego włosami. Ten nie został mi dłużny i zaczął mnie gilgotać.
- Ej Nowakowski, wara ode mnie. - powiedziałam poważnie.
Wystawił mi język i dalej gilgotał. Śmiałam się na cały głos, wierzgając po łóżku. Prosiłam go, aby przestał, ale to było na nic. Byłam bezradna w tej sytuacji.
- Piotruś, proszę cię. - udało mi się powiedzieć.
- Lubię jak mówisz do mnie Piotruś. - uśmiechnął się, a ja go pocałowałam.
- Gorzej wam ? - jęknął Kurek - Spać ludziom nie dacie.
- Oj nie marudź. - puściłam mu oczko. - Dobra, będę leciała do siebie.
Zeszłam z łóżka, ale Piotrek złapał mnie za rękę. Pociągnęłam go, żeby wstał. Zrobił to i mnie przytulił.
- Idę. - westchnęłam
- Kocham cię. - szepnął mi na ucho.
- Ja ciebie też. A teraz bywaj. - poklepałam go po plecach i wyszłam.
Na korytarzy zastałam Antigę.
- Dzisiaj masz wolne, więc na trening nie przychodź. - oznajmił, a ja przytaknęłam i weszłam do pokoju.
Patrząc na ten pokój, wracały do mnie wspaniałe wspomnienia. Ten dzień, w którym wszystko się zaczęło. Po okropnych przejściach Piotrek ożywił mój świat. Przez długi czas nie odzywaliśmy się do siebie, byliśmy zrażeni. Ale chyba opłacało się tyle czekać. Teraz mam cudownego chłopaka, który jest na każde zawołanie. Do tego byłam z nim w ciąży. Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
Poszłam do szafy i wyciągnęłam z niej dres reprezentacyjny. Czułam się nieświeżo, więc postanowiłam wziąć prysznic.
          Uśmiechnięta weszłam na stołówkę. Widziałam po twarzach chłopaków, że są lekko zdziwieni moim humorem. Ale to chyba dobrze, nie ? Z szerokim uśmiechem dosiadłam się do stolika, przy którym siedział Piotrek, Zati, Kurek, Ziomek i Igła.
- Jak pięknie dziś wyglądamy. - posłał mi uśmiech brat.
- Tak jak zawsze. - westchnęłam
- Czy to efekty odwiedzin pewnego, wysokiego, przymulonego i cichego chłopaka ? - poruszał brwiami Igła
- Nie wiem o kim mówisz.
- No jak to nie ? O Piotrusiu naszym kochanym.
- Przymulony to ty zaraz możesz być. - warknął Pit
- Proszę z szacunkiem odnosić się do starszych. - rzek Krzysiek - Ale nam się Piotruś rozbrykał. Jeszcze niedawno taki  cichy a tu proszę.
- Zostaw ty mi go w spokoju. - zaśmiałam się i objęłam Nowakowskiego - Dobra, ja idę po mleko z musli, a wy sobie rozmawiajcie.
Podeszłam do stolika i przygotowywałam sobie posiłek.
- Witam Panią. - Podszedł uśmiechnięty Winiar
- A witam Pana.
- Ale ty jesteś podobna do brata.
- Yyy nie ?
- Jesteś i to bardzo. - puścił mi oczko
- Chyba nie wiesz jak mój brat wygląda. - zaczęłam się śmiać
- A dasz wiarę, że wiem. Dobra, smacznego życzę. - westchnął i odszedł do stolika.
Wracając do stolika zauważyłam, że Piotrek jest jakiś nieobecny. Podeszłam do niego i zanurzyłam dłoń w jego gęstych włosach.
- Co nic nie jesz ? - zapytałam
- Jem, jem. - uśmiechnął się i kontynuował spożywanie posiłku.
          Po śniadaniu chwila wolnego na przetrawienie posiłku, więc postanowiłam odwiedzić Mateusza i Rafała. Podeszłam do drzwi i zapukałam. Nic, żadnego odzewu. Zapukałam jeszcze raz. Tym razem drzwi się otworzyły i stanął w nich Mateusz. Uśmiechnął się i gestem zaprosił mnie do środka. Zastałam tam leżącego Rafała. Jak mnie zobaczył od razy usiadł i poklepał miejsce koło siebie. Przystałam na jego propozycję i usiadłam koło niego. Czułam się się dziwnie, bo żaden się nie odzywał.
- Dobra, o co wam chodzi ? - nie wytrzymałam
Ci tylko popatrzyli na siebie i podnieśli brwi. W końcu Buszu wziął kartkę i zaczął coś pisać. Po chwili dał mi ją. Sprawdzamy, który dłużej wytrzyma bez mówienia :) 
- O  matko, macie zabawy. - westchnęłam - To ja idę, nie będę wam przeszkadzała.
Podeszłam do drzwi  i rzuciłam na odchodne: Przecież to wiadome, że wygra Mateusz. I wyszłam.
O dziwo nikogo nie spotkałam na korytarzu. Weszłam do swojego pokoju i opadłam na łóżko. Nawet minuta nie minęła, a już ktoś dobijał się do moich drzwi. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo już ktoś wszedł do środka. Chciałam zobaczyć, kto to śmie zakłócać mój spokój, ale ten ktoś był sprytniejszy i zasłonił mi oczy. Odszukałam rękę jego głowy. Gdy natchnęłam się na nią, przejechałam dłonią po jego włosach i już wiedziałam kto to.
- Zaraz masz trening. - westchnęłam
Żadnej odpowiedzi nie usłyszałam.
- Piotrek, wiem że to ty. - zaśmiałam się
I w tej chwili odsłonił mi oczy i zobaczyłam jego uśmiech.
- Ty masz wolne ? - zapytał
- Tak. Cały dzień w łóżku. Jak super. - uśmiechnęłam się
- Tak sama ?
- Nie mam wyjścia. - zaczęłam się śmiać.
- Dobra, muszę lecieć. - dał mi buziaka - I grzecznie mi tu. - Ze śmiechem opuścił mój pokój.
No i zostałam sama... W sumie już dobrze się czuję... Chyba pójdę na ten trening i sama to powiem chłopakom. Poszłam do łazienki i z pomocą lustra związałam włosy w kucyka. Już prawie byłam gotowa, tylko jeszcze do założenia zostały mi buty i można iść.
        Kiedy już podążałam w stronę hali, nie spotkałam nikogo. Wszyscy już byli na treningu. Gdy byłam przed drzwiami przystanęłam i wzięłam głęboki oddech. Spokojne, oni są jak rodzina powtarzałam sobie w myślach. Odważyłam się i weszłam do środka. Chłopski stali w zbiórce i słyszałam jak Stefan powiedział, że mam wolne. Lecz kiedy mnie zobaczył, przerwał swoje przemówienie.
- Emilka, przecież masz wolne. - skierował się do mnie.
- Ja go już nie potrzebuję. - uśmiechnęłam się. - Chłopaki muszę wam coś powiedzieć...
Chwila niepewności. Popatrzyłam na Piotrka, który posłał mi zachęcające spojrzenie.
- Bo ostatnio byłam u lekarza i dowiedziałam się, że... poroniłam. - poczułam ulgę jak to powiedziałam.
Na sali była niezręczna cisza. Nikt nie wiedział co ma zrobić.
- Ale nie martwcie się, wszystko jest okej. - uśmiechnęłam się
Widziałam tylko jak Rafał poklepał Piotrka.
- Dobra Panowie, rozgrzewka ! - krzyknął trener i zaczęli biegać.
               Dzień leciał na treningach. Wieczorem, kiedy chłopacy mieli wolne, wybrałam się na spacer. Była ładna pogoda, więc chodzenie było przyjemne. W pewnym momencie zaczął dzwonić mój telefon. Popatrzyłam na wyświetlacz i wyskoczył numer nieznany. Przeciągnęłam palcem zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
- Słucham.
Słyszałam tylko czyjś oddech i po chwili rozłączył się. Wydawało mi się to dziwną sprawą, ale doszłam do wniosku, że chłopacy robią sobie żarty. Niczym się nie przejmując spacerowałam sobie dalej. Nagle za sobą usłyszałam jakiegoś mężczyznę, który woła moje imię. Odwróciłam się i ujrzałam chłopaka w moim wieku, no może trochę starszego, który szedł w moją stronę. Nie wiedziałam kto to. Po raz pierwszy go widzę. Z szerokim uśmiechem podszedł do mnie i przytulił mnie.
- Co ty robisz ?! - krzyknęłam i odepchnęłam go.
- Jak to co ? Witam się z tobą.
- Przepraszam, my się znamy ?
- Ej chłopie, masz jakiś problem ?! - zapytał go Winiar, który przyszedł z grupką siatkarzy w tym Łukasz i Piotrek.
- Nie, nie mam. Witam się tylko z moją dziewczyną. - uśmiechnął się
- Przepraszam co ? - pisnęłam - Ja cię chłopie nawet nie znam !
- Jak to nie. Przecież byliśmy tacy szczęśliwi. A teraz udajesz, że mnie nie znasz ? Smutne.
Byłam zszokowana. Nie wiedziałam co mam myśleć.
- Tu mam dowód. - wyciągnął zdjęcie i pokazał jak się całujemy. - o proszę. - pokazywał nam wspólne zdjęcia.
Popatrzyłam na Piotrka. Na jego twarzy widniał ból.
- Mikołaj daj jej spokój. - z tłumu wyłonił się brat.
- O cześć Łukasz. Ale przecież nie miałeś żadnych przeciwwskazań, żebym był z twoją siostrą. Nawet cieszyłeś się, że jesteśmy razem.
- Chłopie, to było 6 lat temu ! Jesteś kompletnym idiotą ! Gdzie byłeś przez te 6 lat ?! Wiesz, że była w śpiączce przez 5 lat ?! Ani razu cię nie widziałem w szpitalu! A teraz proszę cię, zostaw nas w spokoju. To już koniec. Ona jest szczęśliwa z kim innym, bez ciebie. - Ziomek mnie bronił.
Ja nie wiedziałam co się dzieje. Z głową pełną myśli zaczęłam iść dalej. Zaczęłam wszystko analizować. Czyli on był moim chłopakiem przed wypadkiem. Z czego Łukasz mówił, nie interesował się moim stanem przez 6 lat... Mikołaj... w ogóle go nie pamiętam. Nic, pustka... Ktoś złapał moją dłoń, pociągnął do siebie i zamknął w swoich ramionach.
- Piotrek ja nic nie wiedziałam o nim. - szepnęłam
- Ale ja nic nie powiedziałem. - pocałował mnie w głowę. - Idziemy się przejść ?
Pokiwałam twierdząco głową i podeszliśmy do chłopaków.
- Idziecie z nami ? - przytaknęli i ruszyliśmy przed siebie.
              Przed zaśnięciem analizowałam wszystkie wydarzenia, które dzisiaj miały miejsce. Skąd ten Mikołaj miał mój numer ? Co mu się stało, że po 6 latach myśli, że do niego wrócę. Ale jednak szkoda mi go. Z czego wiem, byłam z nim szczęśliwa. Wzięłam telefon i odnalazłam jego numer. Przepraszam, ale ja naprawdę nic nie pamiętam. i wysłałam tę wiadomość. Oczywiście nie mogłam zasnąć z całych tych emocji.





Przepraszam za tak długą przerwę. Mam nadzieję, że podoba się :)

środa, 7 stycznia 2015

Rozdział 62

- Więc, mam dla Pani złą wiadomość. Smutno mi to mówić, ale.... Poroniła Pani.
Nie rozumiałam tego, co usłyszałam. Zszokowała mnie ta wiadomość.
- Ale jak to poroniłam ? - po chwili wydusiłam z siebie.
- Najwidoczniej nie szczędziła się Pani. - oznajmił
- To ja byłam w ciąży ? - zszokowana opadłam na krzesło
- Nie planowała Pani ciąży ? To był drugi miesiąc.
Pokręciłam przecząco głową. Właśnie teraz do mnie dotarło, że przeze mnie to dziecko straciło życie. Pojedyncza łza słynęła mi po policzku.
- Ale jak to możliwe ? - popatrzyłam na lekarza - Przecież robiłam test i był negatywny.
- Ten test ? - wyciągnął z szuflady opakowanie.
Potwierdziłam, że to ten. Oznajmił mi, że one są wadliwe i często nie pokazują pozytywnych wyników.
- Zrobimy szybki zabieg i będzie Pani wolna.
        Rzeczywiście, zabieg nie trwał nawet 10 min. Ze łzami w oczach wyszłam z gabinetu. Ludzie patrzyli się na mnie. Piotrek wstał i podał mi bluzę. Złapałam go za rękę i szybko wyszliśmy z kliniki.
- Co się stało ? - zapytał na zewnątrz
- Poroniłam. - zaczęłam płakać.
- Co ? To ty byłaś w ciąży ? - nie dowierzał - Matko, Emi. Nic się nie stało. Nie twoja wina. Nie wiedziałaś tego. - przytulił mnie.
- Co ty gadasz ?! Zabiłam twoje dziecko ! Tak strasznie chciałeś je mieć, a teraz mówisz, że nic się nie stało ?!
- Emilka, przestań.- chciał mnie przytulić, ale zaczęłam go okładać pięciami.
Z samochodu wysiadł Ziomek i podbiegł do mnie. Zamknął mnie w swoich ramionach.
- Co się stało ? - był zdezorientowany
Zapadła cisza. Mi trudno było o tym mówić, a Piotrek najwidoczniej nie chciał mówić.
- Emilka poroniła. - w końcu się odezwał.
Łukasz przytulił mnie mocniej.
- Wsiadajcie do samochodu. - rzekł
Usiadłam z tyłu. Oparłam głowę o szybę i zamknęłam oczy. Podróż powrotna strasznie mi się dłużyła. Jak brat zaparkował pod ośrodkiem, od razu wyskoczyłam z auta i pobiegłam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Byłam w ciąży, nosiłam nasze dziecko. Zabiłam je. Poczułam jak ktoś gładzi moje włosy.
- Ziomek, zostaw mnie samą, proszę. - jęknęłam
- Skoro chcesz. - westchnął, pocałował mnie w głowę i wyszedł.
Sama na sam z myślami. To było dobre. Nagle ktoś wpadł do mojego pokoju.
- Emi sprawa jest. - usłyszałam. - Ej, mała, co się stało ?
Usiadł koło mnie i przytulił.
- Powiesz mi ?
- Paweł... - zaczęłam - Ja poroniłam.
Zrobił wielkie oczy. Mocniej zamknął mnie w swoim uścisku.
- Jesteś moim braciszkiem ? - zapytałam
- No jasne. - odpowiedział bez wahania. - Gdzie jest Piotrek ?
Wzruszyłam tylko ramionami.
- Czemu nie ma go przy tobie ? - dopytywał
- Bo ja nie chcę. Nie chcę mu się pokazywać na oczy. Zabiłam jego dziecko. - szlochałam.- On tak bardzo chciał je mieć, a ja to zepsułam.
- Nie mów tak. On cię kocha i na pewno tak nie myśli.
- Zati, zostaw mnie proszę samą.
- Dobra. - westchnął i wyszedł.
Zabiłam dziecko. Zabiłam dziecko. Zabiłam dziecko. Zabiłam dziecko. Zabiłam dziecko. Zabiłam dziecko. Zabiłam dziecko. Zabiłam dziecko. Zabiłam dziecko. Zabiłam dziecko. Tylko ta myśl krążyła mi po głowie. Miałam już tego dość. Zdenerwowana wstałam, zamknęłam pokój i szybkim krokiem opuściłam ośrodek. Mam już dość tego wszystkiego.




 OCZAMI ŁUKASZA


       W końcu mogę normalnie porozmawiać z Igłą. Chociaż dalej mnie martwi stan Emilki. Krzysiek chyba coś zobaczył.
- Ziomek, co jest ? - zapytał
Nie wiem czy mogę mu powiedzieć. Wiem, że mogę mu zaufać, ale nie jestem pewien czy Emilka by chciała.
- Bo wiesz...- zacząłem. - To jest delikatna sprawa. Wiem, że mogę ci zaufać. Emilka była dzisiaj u lekarza. - zawahałem się. - I się dowiedziała, że była w ciąży...
- Co to znaczy była ?
- Poroniła...- szepnąłem
- To straszne.
Zapadła cisza. Nadal myślałem, czy dobrze zrobiłem. Za to mogę stać się niedobrym bratem.
Rozległo się pukanie do drzwi. Niechętnie wstałem i poszedłem otworzyć. Moim oczom ukazał się smutny Pit.
- Ty nie u Emilki ? - zapytałem
- Nie. Jest na mnie wściekła. Nie odbiera telefonu, nie odpowiada na sms'y. Nie będę na nią naciskał. - obwieścił.
- Chodź pójdziemy razem. Krzysiek, idę do Emilki. - oznajmiłem przyjacielowi i zamknąłem drzwi.
Mimo iż Pit jest Cichy i nie okazuje emocji, teraz było widać, że jest smutny. Nie dziwię się... To jest bardzo ciężka sprawa. W milczeniu doszliśmy do celu. Zapukałem do drzwi. Nic. Znowu zapukałem. Dalej nic. Przestraszeni zaczęliśmy walić w drzwi i wołać Emilkę. Pit wyciągnął telefon i zaczął do niej dzwonić. Zza drzwi wydobywał się dzwonek telefonu siostry. W tedy byliśmy nieźle przestraszeni.
- Cześć. - przywitał się Mateusz.  - Yyy Emilka przed chwilą wychodziła z ośrodka. Była jakaś taka dziwna... - obwieścił.
Popatrzyłem na Pita. On patrzył na mnie. Bez słowa rzuciliśmy się do wyjścia. Nigdzie jej nie widzieliśmy.
- Piotrek, wiem.
Na 99 % byłem pewien, że tam poszła. Przez całą drogę nikt się nie odezwał. Oboje byliśmy bardzo przejęci. Kilka minut później byliśmy na miejscu.
- Wchodzimy ? - zapytał
Kiwnąłem głową i weszliśmy do środka. Kamień spadł mi z serca, gdy zobaczyłem siostrę siedzącą w pierwszej ławce wraz z Tomkiem. Po cichu zajęliśmy miejsce z tyłu. Wiedziałem, że tu będzie. Zawsze w ciężkich chwilach chodziła do kościoła. Bardzo dobrze zrobiła. Rozmowa z Tomkiem dobrze jej zrobi.



OCZAMI EMILKI

      Poszłam do kościoła z nadzieją, że spotkam tam Tomka. Gdy weszłam do środka i ujrzałam jego postać, ucieszyłam się i od razu dosiadłam się do niego.
- Co się stało ? - zapytał, widząc mój stan.
- Zabiłam dziecko. - szepnęłam
Za bardzo nie wiedział co powiedzieć.
- Poroniłam. - ciągnęłam dalej. - Byłam dzisiaj u lekarza, bo ostatnio brzuch mnie bolał. No i okazało się, że byłam w drugim miesiącu ciąży. Lekarz powiedział, że to przez moje niedbanie. Gdybym poszła wcześniej może by to dziecko żyło. Najgorsze jest to, że Piotrek bardzo chciał je mieć. Teraz pewnie mnie nienawidzi. W sumie ja sama się nienawidzę.
- Emilka nie możesz tak mówić. - powiedział stanowczo. - Nie twoja wina, nie wiedziałaś o tym. A Piotrek na pewno dalej cię kocha i nie ma ci tego za złe.
- Ale to moja wina !
Tomek to bardzo opanowany człowiek. Na początku za bardzo nie chciałam go słuchać. Lecz po chwili zrozumiałam jego słowa. Jest on wspaniałym człowiekiem. Ta rozmowa była bardzo mi potrzebna. Wszystko mi wytłumaczył i czułam się teraz lepiej. Myślę, że to było lepsze niż wizyta u psychologa. Po 30 minutach nasza rozmowa się zakończyła.
- Dziękuję ci. - przytuliłam się do niego.
- Bardzo się cieszę, że pomogłem. - uśmiechnął się. - Będę się o was modlił. I mam nadzieję, że poznam twojego partnera.
- Dziękuję jeszcze raz. Na pewno poznasz. - uśmiechnęłam się. - Będę już szła.
- Odprowadzę cię kawałek.
Wyszliśmy z ławki i szliśmy do wyjścia. Z ostatniej ławki wyszedł Łukasz z Piotrkiem. Przystanęłam, bo nie byłam pewna co do Piotrka. Ziomek uśmiechnął się do mnie i przytulił mnie. Po chwili oderwałam się od niego. Niepewnie popatrzyłam na Nowakowskiego.
- Do mnie się nie przytulisz ? - zapytał
- A mogę ?
- No a czemu nie ? Wiem, że jesteś na mnie zdenerwowana, ale ja dalej cię kocham. Przepraszam.
- To ja cię przepraszam. - mocno się do niego przytuliłam.
- A więc to ten Piotrek. - zaśmiał się Tomek.
- Piotrek to jest Tomek, mój kuzyn. Jest franciszkaninem. Tomek to jest Piotrek, mój chłopak i jest siatkarzem.
Podali sobie dłonie.
- No to ja będę leciał. - obwieścił kuzyn - Siema.
Zaczęliśmy się śmiać i opuściliśmy kościół.
W dobrym humorze wróciliśmy do ośrodka. Od razu poszliśmy na obiad.
        Po posiłku wróciłam do pokoju. Wygodnie położyłam się na łóżku i wzięłam telefon. Obdzwoniłam dużo osób. Lecz nielicznym powiedziałam o poronieniu... Najdłużej rozmawiałam z Wojtkiem. Tak mi go brakowało. Po godzinnym dzwonieniu postanowiłam odpocząć. Zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć. Moją ciszę przerwał telefon.
- Hallo.. - odebrałam
- Emi... możesz wyjść na chwilę na dwór ? Chcę cię pożegnać. - usłyszałam
- Zaraz będę. - rzekłam i rozłączyłam się.
Niechętnie zwlekłam się z łóżka i założyłam buty. Popatrzyłam w lustro. Szybko poprawiłam fryzurę i wyszłam z pokoju. Na korytarzu nie spotkałam nikogo.
Na dworze była cała kadra skoczków narciarskich. Nigdzie nie widziałam Krzyśka. Postanowiłam się kogoś zapytać o niego. Podeszłam do jednego i poklepałam go po ramieniu.
- Przepraszam... - zaczęłam
- Chcesz zdjęcie ? - zaśmiał się.
- Nie. W sumie to z chęcią. - uśmiechnęłam się.
Wyciągnęłam telefon i zrobiliśmy sobie selfi.
- Emilka ! - usłyszałam za sobą
- Krzysiu. - uśmiechnęłam się i przytuliłam się do niego.
- Widzę, że zdjęcia już zrobione. - śmiał się
- Szukałam ciebie, a że to jedyna okazja zrobić zdjęcie z Mistrzem Olimpijskim no to wykorzystałam ją.
- Mam pomysł. - rzekł. - Chłopaki, robimy sobie zdjęcie z Emilką ! - krzyknął
Wszyscy się zgodzili i ustawili w grupie. Wyciągnęłam telefon przed siebie i zaczęłam robić zdjęcia. Było pełno śmiechu. Pożegnałam się z Krzyśkiem i wróciłam do pokoju. Może teraz sobie odpocznę. Położyłam się i zamknęłam oczy. Po paru minutach zasnęłam....
             Obudził mnie dźwięk sms'a. Niechętnie otworzyłam oczy i przeciągnęłam się. Wzięłam telefon i popatrzyłam na godz. Była 20. Odczytałam wiadomość. Wszystko ok ? od Pituś. Tak, tak, zasnęło mi się. :* wysłałam mu odpowiedź. Hmmm przydałoby się pójść powiedzieć Antidze o moim problemie.... Zwlekłam się z łóżka i wyszłam na korytarz. Odszukałam pokój trenera i zapukałam. Po chwili otworzył mi Stefan.
- Tak ? - uśmiechnął się
- Mogę wejść ?
- Jasne.
Wpuścił mnie do środka i weszłam. Wskazał miejsce, żebym usiadła.
- Coś się stało ?
- Tak. Byłam dzisiaj u lekarza i... - zawahałam się. - I dowiedziałam się, że poroniłam.
- To straszne. - westchnął. - Weź sobie kilka dni wolnego. Tak będzie najlepiej.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się lekko.- Aha i jeszcze jedna prośba. Możesz powiedzieć o tym chłopakom jutro na treningu ? Nie chcę nic przed nimi ukrywać.
- Jeśli tak chcesz, to niema sprawy.
- Dziękuję.-posłałam mu uśmiech- Dobranoc.
- Dobranoc.
Wyszłam z pokoju i skierowałam się do pokoju chłopaka. Zapukałam do drzwi. "proszę" usłyszałam. Weszłam do środka.
- Cześć Bartek. - przywitałam się.- Gdzie Piotrek ?
- Bierze prysznic. - oznajmił - Siadaj, zaraz wyjdzie. - uśmiechnął się.
Usiadłam na łóżku Nowakowskiego. Wygodnie oparłam się o ścianę i wyczekiwałam. Kurek rozmawiał z kimś na laptopie. Więc nie chciałam mu przeszkadzać.
Czas mijał, a Piotrka dalej nie było.
- Ile jeszcze ? - westchnęłam
- Normalka. - zaśmiał się Bartek
- Jesteś z jakąś dziewczyną ?! - usłyszałam w laptopie.
- Tak. To dziewczyna Pita. - obrócił laptopa w moją stronę. - Natalia to Emilka, Emilka to Natalia.
- Cześć. - pomachałam jej
Odwzajemniła gest. Robiłam się śpiąca, więc położyłam się na łóżku. Powieki stawały się coraz cięższe. Walczyłam z tym. Lecz nie miałam  na tyle sił i zasnęłam.



OCZAMI BARTKA
    Rozmawiałem ze swoją dziewczyną przez skype. Emilka dalej czekała na Piotrka. Widać było po niej, że jest nieźle wykończona. Po jakiś 10 min wyszedł Pit.
- Emilka ? - zapytał
Popatrzyłem na nią.
- Zasnęła. Tyle na ciebie czekała, że tak się znudziła. -zaśmiałem się
- Trzeba było mnie zawołać. - jęknął
Są taką słodką parą. Bardzo do siebie pasują.




OCZAMI PIOTRKA

   Zasnęła na moim łóżku. I co ja mam teraz zrobić...? Chyba odniosę ją do jej pokoju. Albo nie, bo jeszcze ją obudzę. Wziąłem koc i delikatnie przykryłem Emilkę. Dałem jej buziaka w czoło. Tak mi jej jest szkoda. Dlaczego musiało to nas spotkać ?? Jest mi bardzo ciężko. Mimo iż nie widać tego po mnie, ja też cierpię. To jest na prawdę beznadziejna sytuacja. Usiadłem na skraju łóżka i popatrzyłem na Kurka. Wpatrywał się we mnie.
- Teraz gadaj. Widzę, że coś się stało. - rzekł
- Wiesz, że byłbym ojcem ?
- Ale...? - ciągnął mnie za język
- Ale Emilka poroniła. - szepnąłem
- O ja cię, stary. - zasmucił się
Podszedł do mnie i przytulił mnie.
- Będzie dobrze. Jeszcze nie jedne małe Nowakowskie bąble będą. - uśmiechnął się
- Dzięki. - wymusiłem uśmiech.
- Idę się myć. - oznajmił i poszedł do toalety.
Westchnąłem tylko i położyłem się koło dziewczyny. Przytuliłem ją od tyłu i po chwili zasnąłem...







I jak ?

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 61

          Wracałam po porannym treningu chłopaków. Jak na razie nie mają dużego wycisku. Antiga musi poznać chłopaków i teraz przyjrzeć się ich predyspozycją. Mi osobiście z każdym dobrze się pracuje.
- Emilka, zaczekaj ! - usłyszałam za sobą
Zatrzymałam się i odwróciłam w jego kierunku. Na sam widok uśmiechnęłam się.
- Czemu nie poczekałaś ? - zapytał ze smutną miną
- Nie wiem sama. Jakaś nieobecna dzisiaj jestem. - westchnęłam
- No chodź tu. - przyciągnął mnie do siebie, dał buziaka i przytulił. - Mimi, co jest ?
- Nic. - szepnęłam. - Nie opuszczaj mnie, proszę.
- Obiecuję ci, że zawsze będę przy tobie. - mocniej mnie przytulił
- Cześć. - szybko przeszedł Paweł.
- Paaaweeeeeł. - zawołałam
- Co się stało ? - zatrzymał się
Podeszłam do niego i przytuliłam się mocno. On niechętnie mnie objął.
- Muszę zadzwonić, przepraszam. - oznajmił i odszedł.
- Idziesz do mnie ? - zapytałam
- Później wpadnę.
- No dobra. - westchnęłam
Podeszłam do niego i dałam buziaka. W cale nie byłam z tego zadowolona i nie ukrywałam tego.
- No Emilka nie bądź zła.
- Idź już sobie. - rzekłam i weszłam do pokoju.
Najchętniej bym teraz pojechała do domu. Nie podoba mi się tu. Mimo iż jestem blisko Łukasza, Piotrka, Pawła, no i innych to jest mi tu źle. Z nikim nie rozmawiam, nikt mnie nie odwiedza. Często się nudzę i nie mam nic do roboty. U Ziomka siedzę często, no ale ileż można. On zawsze mnie pocieszy i rozweseli. Kurde, muszę powypełniać papiery. Wzięłam telefon, słuchawki i poszłam do gabinetu.
Usiadłam przy biurku i zaczęłam wypełniać papiery. Zegarek wskazywał godzinę 12. A spoko, dwie godzinki i będzie po wszystkim. 
Godziny mijały, a ja nadal nad tym siedziałam. Literki mi się zjeżdżały, cyfry mieszały. Oczopląsu dostawałam, ale uparcie dążyłam do tego, aby to skończyć za jednym razem. Kręgosłup tak mnie bolał, że nie mogłam się ruszyć. Do tego byłam głodna, bo jeszcze nic nie jadłam. Cały dzień ciągnęłam na śniadaniu, czyli 3 kanapkach.


                                                            OCZAMI PIOTRKA

          Zmęczony po drugim treningu przemierzam hotelowy korytarz. Przez ten cały czas Emilka się do mnie nie odzywała. Ba nie odzywała, bo nawet jej nie widziałem. Trochę głupio zrobiłem, nie zostając z nią wtedy. Jak zwykle awantury muszą być przeze mnie, a niby taki cichy jestem...
Akurat koło mnie szedł Ziomek.
- Łukasz, potrzebuję pomocy. - zwróciłem się do niego.
- Słucham. - lekko się uśmiechnął
- Bo, tak jakby się z Emilką pokłóciliśmy. I to przeze mnie. Chciała, żebym poszedł do niej, ale ja odmówiłem, a ona się zdenerwowała, no i poszła sobie. I do tej pory jej nie widziałem.
- W gabinecie. - uśmiechnął się.
- Dzięki. - szeroko się uśmiechnąłem, ale zaraz mina mi zrzedła. - Tylko, że ja nie wiem, jak zacząć z nią rozmawiać czy coś. - westchnąłem
- Wejdź tam, po prostu. - dał mi rade
- Jesteś genialny. Dziękuję ci. - poklepałem go po ramieniu i pobiegłem do pokoju.
Zostawiłem tam torbę, szybko przemyłem twarz i ruszyłem do gabinetu.


                                                                 OCZAMI EMILKI
        Moje uzupełnianie, przerwało mi pukanie do drzwi.
- Proszę. - krzyknęłam
Do środka wszedł Piotr. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Po raz pierwszy od dłuższego czasu wstałam z krzesła i podeszłam do chłopaka. Wtuliłam się w jego tors.
- Kiedy kończysz ? - zapytał
- Zaraz, został mi jeszcze jakiś jeden siatarzyk. - zaśmiałam się.
- To zostaw go sobie na jutro. A tak w ogóle, to ile tu już siedzisz ?
Popatrzyłam na zegarek. No nieźle.
- 5 godzin. - uśmiechnęłam się
- Zwariowałaś ? Pewnie jesteś zmęczona. - objął mnie ramieniem. - Chodź już stąd, musisz odpocząć.
- No Piotruś, ja tylko uzupełnię tego ostatniego. To tylko pięć minut, naprawdę.
- Dobra, ale zostaję tu z tobą. - pocałował mnie w czoło.
Powróciłam na swoje wcześniejsze stanowisko.
- O proszę, niejaki Pan Nowakowski. - zaśmiałam się
- Kto to w ogóle jest ? - prychnął
- Nie wiem, jakiś palant co myśli, że potrafi grać i udaje się za fajnego. - mlasknęłam
- Ej. - oburzył się.
- Ponoć go nie znasz. - rzekłam
- Serio tak o mnie myślisz ? - zapytał
- yyyyy... no wiesz....
- Dzięki. - westchnął
- No Piter, nie obrażaj się. Przecież wiesz, że jesteś najwspanialszy na świecie. - popatrzyłam na niego
- No bez przesady. - uśmiechnął się
- Fakt, trochę przesadziłam.
- No ej. - zmarszczył się.
Zaczęłam się śmiać. A on leżał obrażony na kozetce. Podeszłam do niego i dałam buziaka.
- Kochany jesteś.
- Kończysz już ? - zapytał
- No chwila, chwila. - przysiadłam się do biurka
 Po 5 minutach wszystko było zrobione.
- No w końcu mogę z tobą spędzić czas. - uśmiechnął się.
- Nie do końca.
- Jak to ?
- Bo mam jeszcze chłopaków do masowania. Ale to potrwa tylko półgodziny.
- A kogo masujesz ?
- Ziomka i Igłę.
- No dobra. To ja idę. - dał mi buziaka i wyszedł
        Ziomek był pierwszy. Wypytywał mnie o sytuację z Piotrkiem. Wszystko mu opowiedziałam. Jak zwykle dawał dobre rady. Jest bardzo kochany, bo troszczy się o mój związek i chce nam pomagać. Byłam mu za to bardzo wdzięczna. Nie wiem co bym bez niego zrobiła.
   Igła opowiadał mi o swojej rodzinie. Bardzo byli z sobą zżyci. Wspominaliśmy też Arka. Kilka razy w moich oczach stanęły łzy.
     Po robocie wróciłam do pokoju i wyłożyłam się na łóżku. Nic mi się nie chciało. Pukanie do drzwi.
- Proszę. - jęknęłam
Do środka wszedł chłopak. W ręku trzymał jakąś reklamówkę.
- Porywam cię. - poruszał brwiami i zwlókł mnie z łóżka.
- Nie mam siły. - marudziłam
- Przestań.
Posadził mnie na krześle i zaczął ubierać mi buty. Zaczęłam się śmiać. Po chwili byłam ubrana. Złapał mnie za rękę i wyszliśmy na korytarz. Piotrek mnie ciągnął, bo mi strasznie się nie chciało iść. Gdy byliśmy na dworze, poddałam się i zaczęłam iść normalnie. Bo wiedziałam, że nie mam z nim szans. Prowadził mnie w stronę lasu.
- Gdzie idziemy ? - zapytałam
- Zobaczysz. - uśmiechnął się
- Głodna jestem. - westchnęłam
Nie zareagował na to. Szliśmy wzdłuż leśnej ścieżki. Nie wiedziałam dokąd on mnie prowadzi. Wolałam nie zaczynać pytać, bo by to się źle skończyło.
Po paru minutach wyszliśmy na polankę. Znajdowało się tak jeziorko. Było tam pięknie. Chłopak rozścielił koc, usadowił się na nim i pociągnął mnie za sobą.
- Proszę. - wręczył mi kanapki
- Jaki ty kochany jesteś. - dałam mu buziaka
Szybko spałaszowałam przygotowane przez chłopaka pyszne kanapki. Położyliśmy się na kocu.
- Emi...- zaczął
- Tak ?
- Bo ja bym chciał mieć dziecko. - szybko powiedział
- To fajnie.
- No ale z tobą.
- Może kiedyś. - uśmiechnęłam się.
- Ale ja bym chciał już teraz. Później może być już za późno. Myślę, że teraz jest odpowiedni moment.
- Nie sądzisz, że za krótko się znamy ?- zapytałam
- Myślę, że nie. Ale widzę, że nie chcesz mieć dziecka. - westchnął
- Chcę, ale jeszcze nie teraz. Mam teraz pracę i to bardzo dobrą. Ale obiecuję ci, że będziemy je mieć. Nawet niejedno. - dałam mu buziaka. - Będziemy mieć synka, który będzie siatkarzem. Będzie tak samo dobry jak jego tatuś.
- A jak będzie miał na imię ?
- Arek oczywiście. I jeszcze jakoś na drugie, tylko jak... Może Wojtek, albo Paweł. Hmmm albo Łukasz, albo nie Filip. A może jednak nie...
- Ej ej ej, przystopuj. Najpierw musi być dziecko, aby wymyślać imię. Mam pomysł. Ja wymyślę drugie imię, ok ?
- Zgoda. Czyli jak będzie miał na imię ?
- Zdecyduję, jak będzie. - dał mi buziaka.
Nagle zaczął mnie boleć strasznie brzuch. Syknęłam i zwinęłam się w "kulkę".
- Co jest ? - zapytał
- Brzuch mnie strasznie boli. - jęknęłam
- W którym miejscu ?
- W podbrzuszu. - oznajmiłam
Pomógł mi wstać. Szybko spakował koc i wziął mnie na ręce. Szybkim tempem doniósł mnie do ośrodka. Delikatnie położył mnie na łóżku.
- Zawołam doktora. - rzekł
- Nie, nie trzeba, już mi lepiej. - oznajmiłam
- Na pewno ?
- Tak, tak. Siadaj koło mnie.
Jak powiedziałam tak zrobił. Zaczął gładzić mnie po głowie. Było mi przyjemnie. Moje powieki stawały się coraz cięższe. I po chwili zasnęłam.
        Obudziłam się z potwornym bólem brzucha. Zwlekłam się z łóżka i wygrzebałam z szuflady tabletki przeciw bólowe. Wzięłam dwie i połknęłam je. Wzięłam laptopa i zaczęłam szukać w pobliżu ginekologa. Po chwili odnalazłam jakiegoś i od razu zadzwoniłam. Gdy usłyszałam głos mężczyzny od razu zaczęłam tłumaczyć jaki mam problem. Nie za bardzo chciał się zgodzić, ale po zaoferowaniu pewnej sumy pieniędzy, uległ moim prośbą. Miałam u niego zgłosić się za godzinę. Szybko ubrałam się i uczesałam. Poszłam do Piotrka i poinformowałam go o moim wyjeździe. Zdecydował, że pojedzie ze mną. Udałam się do Ziomka, aby zaoferować mu jazdę z nami. Chciałam mieć go przy sobie. Bez zastanowienia przyjął moje zaproszenie. Po 10 minutach byliśmy już w drodze. Stresowałam się bardzo, bo nie wiedziałam co mi dolega.
- Wszystko będzie dobrze. - rzekł do mnie Piotrek na korytarzu przychodni.
Ziomek został w samochodzie, bo nie chciał robić tłoku. Oparłam głowę o ramię Piotrka.
Po 10 minutach czekania, przyszła moja kolej. Niepewnie weszłam do gabinetu. Za biurkiem siedział starszy mężczyzna.
- Dzień dobry. - przywitałam się.
- Dzień dobry. Pani Emilia ?
- Tak.
- Proszę dokładnie powiedzieć, co się Pani dzieje.
Zaczęłam mu wszystko dokładnie tłumaczyć.
- Zapraszam na fotel. - wskazał na mebel.
Położyłam się na nim i podciągnęłam koszulkę do góry. Lekarz nałożył żel na mój brzuch i zaczął jeździć po nim jeździć. Uważnie wpatrywał się w monitorek. Po dłuższej chwili odłożył urządzenie i podał mi chusteczkę. Ściągnął rękawiczki i zasiadł za swoim biurkiem.
- Więc, mam dla Pani złą wiadomość. Smutno mi to mówić, ale....








Beznadziejny ten rozdział, przepraszam...

czwartek, 27 listopada 2014

Rozdział 60

        Jest noc. Chcę spać, lecz nie mogę. Ciągle czuję czyjąś obecność i strasznie się boję. Przecież jestem w pokoju sama. Biorę głęboki wdech i odwracam się w stronę pokoju. Moim oczom ukazuje się jakaś postać. Przestraszyłam się, ale po chwili dostrzegłam, że to Ziomek. Uspokoiłam się, lecz gdy zobaczyłam co trzyma, strach powrócił. W jego dłoniach widniał... pistolet. Brat był spokojny. Przyglądał się mojej osobie bardzo poważnie. Niepokoiło mnie trochę to zachowanie. Nagle jego twarz zaczęła się przeobrażać w jakiegoś potwora. Zaczął wrzeszczeć. Podniósł rękę i strzelił we mnie.
       Ocknęłam się. Strasznie się bałam. Schowałam się pod kołdrę i próbowałam zasnąć. Ale moje starania były na nic. Przestraszona wyciągnęłam rękę z pod kołdry i odszukałam nią telefonu na szafce. Szybko wybrałam numer mojego chłopaka i zadzwoniłam do niego. Po kilku sygnałach odebrał.
- Halo ? - usłyszałam zaspany, cichy głos Piotrka.
- Chodź do mnie, proszę. - szepnęłam
- Co się stało ? - Nowakowski się ożywił.
- Boję się. Chodź do mnie.
- Zaraz będę. - oznajmił i rozłączył się.
Przestraszona leżałam pod kołdrą. Każdy szmer zaprawiał mnie o zawał. Czułam się jak dziecko. Usłyszałam, że drzwi się otwierają. Na początku się przestraszyłam.
- Piotrek, to ty ? - zapytałam
- Tak. Gdzie ty jesteś ?
- Pod kołdrą.
Poczułam jak siada na skraju łóżka. Powoli wynurzyłam się z pod kołdry i ujrzałam środkowego. Nachylił się nade mną i złożył pocałunek na moich ustach. Położył się koło mnie a ja wtuliłam się w jego tors. Jeździł swoją dłonią po moich plecach. Czułam jego oddech na głowie. Mocno zacisnęłam go w moich ramionach. Nie chciałam, żeby gdzieś szedł.
          Pobudka w ramionach mężczyzny życia to coś wspaniałego. Po otworzeniu oczu, ujrzałam śpiącego Pita. Był taki słodki. Podparłam się na łokciach i musnęłam ustami jego policzek. Uśmiechnął się i powoli podniósł powieki.
- Witaj kochanie. - przywitał się
- Witaj.
- Jak się spało ? - zapytał
- Bardzo przyjemnie. Mogłabym tak zawsze. - uśmiechnęłam się
- O proszę. - poruszał brwiami i usadowił się nade mną.
Popatrzyłam w jego śmiejące się oczy. Zbliżył się do mnie i zaczął całować. Zanurzyłam dłonie w jego włosach i zaczęłam za nie ciągnąć. Ten w odwecie zaczął mnie gilgotać. Zaczęłam się śmiać i wierzgać. Nagle ktoś wszedł do pokoju. Była to grupka wielkoludów, a mianowicie: Igłą, Paweł, Wojtek, Winiar i Wlazły.
- Pukać nie nauczyli ? - zapytałam
- No może nauczyli, ale my tu w ważnej sprawie. - rzekł Igła
- A nie mówiłem, że tu jest. - prawie że krzyknął Winiar.
- Powiecie o co wam chodzi ? - popatrzyłam na nich
- No bo Kurek zaczął panikować, ponieważ Piotrek wyszedł w nocy niby na chwilę. I on strasznie się martwił, bo go do tej pory nie ma. Więc postanowiliśmy go poszukać. Rozdzieliliśmy się na 3 grupy i ruszyliśmy. No Winiar tak sobie pomyślał, że może jednak się pogodziliście i no wiecie. A my wszyscy też mieliśmy taką nadzieję, wiec tu przyszliśmy. - powiedział z przejęciem Krzysiek.
Popatrzyliśmy się z Piotrkiem na siebie i buchnęliśmy śmiechem.
- Matko, wy jesteście razem ! - pisnął Michał i rzucił się na nas.
- Yyyy nie. - zaprotestowałam
- To dlaczego on siedzi na tobie ? - wtrącił się Zati
- Bo się całowaliśmy. - oznajmiłam.- I nam przeszkodziliście w tej pięknej chwili. - zgromiłam ich spojrzeniem.
- No dobra, dobra już idziemy. Narka bachorki. - pożegnał się z nami Igła i cała grupka wyszła.
Przytuliłam się do chłopaka. Chcę, żeby było już tak na zawsze.
- Za pół godziny jest śniadanie. Lecę się ubrać i spotkamy się na stołówce. - pocałował mnie i opuścił mój pokój.
Postanowiłam pójść w jego ślady i zacząć się ubierać. Podeszłam do szafki i wyciągnęłam bieliznę. Z szafy wzięłam dres z reprezentacji. Stawiając kolejny krok poczułam ból. No tak, zapomniałam o mojej kontuzji. Powoli doczłapałam się do łazienki.
    Po porannej toalecie wzięłam telefon i wyszłam z pokoju. Powoli pokonywałam drogę do stołówki. Nikt nie szedł, żadnej żywej duszy. Czyżby wszyscy byli już na śniadaniu ? To zaraz wszystko się okaże. Weszłam na stołówkę i tam zastałam wszystkich wielkoludów. Nie było wolnego miejsca. Do tego nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Nawet Piotr. Był pochłonięty rozmową z Kurkiem.
    Po śniadaniu złapałam Antigę.
- Trenerze, ja chyba nie będę jechała na basen. - obwieściłam
- No dobrze. Jak nie czujesz się na siłach, to nie zmuszam. - uśmiechnął się i odszedł.
Weszłam do mojego pokoju i rozłożyłam się na łóżku. Przymknęłam powieki i rozkoszowałam się ciszą oraz spokojem. Ale ta przyjemność nie trwała długo. Rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę. - westchnęłam
Do środka wszedł Nowakowski. Uśmiechnęłam się na jego widok.
- Zaraz jedziemy. - usiadł koło mnie.
- Ja nie jadę.
- Dlaczego ?
- Nie mam ochoty.
- No Emiiiiiiiiii.   - zrobił błagalną minę. - Puścisz mnie samego ? A jak będą tam jakieś dziewczyny ? Albo coś mi się stanie ?
- Nie jęcz mi tu. Nie przekonasz mnie.
- Foch. Wychodzę. - jak powiedział tak zrobił.
Wyjrzałam przez okno. Cała reprezentacja stała już pod autobusem. I co ja będę robiła sama tyle czasu ? Jednak z nimi pojadę. Zamknęłam pokój i jak najszybciej udałam się do windy. Na dole byłam szybko. Kulejąca wyczłapałam się na dwór. Autobus ruszał. Machnęłam do kierowcy, żeby się zatrzymał. Na szczęście zobaczył mnie i się zatrzymał. Otworzył mi tylne drzwi i weszłam do środka. Stanęłam i rozglądałam się za wolnym miejscem. Nagle autobus ruszył, a mi grunt usunął się z pod nóg i poleciałam do tyłu. Na szczęście wylądowałam na czyiś kolanach. Był to Piotrek. Wszystkie oczy były skierowane na nas. Popatrzyłam na środkowego. Był zdezorientowany. Podniosłam się z jego kolan, a on za mną. Usiadł na wolnych miejscach i posadził mnie na swoich kolanach.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się i dałam mu buziaka.
- Uuuuuu. - zaczęły się huki i oklaski w autobusie.
Zaczęliśmy się z Nowakowskim śmiać. Kocham go takiego. Jego rozpromieniona twarz zawsze dodawała mi radości, sprawiała, że robiło się ciepło na sercu.
- Mówiłem wam że będą razem. Czyli wychodzi na to, że wygrałem zakład. Dawać mi tu kasę - cieszył się Winiarski.
-Ej ej, ja też obstawiałem tak jak ty. - obwieścił Łukasz.
- A no fakt. Czyli po połowie. - zaczęli rozporządzać pieniędzmi.
- No i może jeszcze będziecie obstawiać kiedy weźmiemy ślub ? - zaśmiałam się
Wszyscy  spojrzeli na mnie z pod byka. Czułam się bardzo dziwnie. Puściłam Piotrkowi pytające spojrzenie.
- Jak ty nas dobrze znasz. - westchnął Igła.
- Ja obstawiam lipiec ! - krzyknął Winiar.
- Ta i może frytki do tego ? - zapytałam
- Za rok oczywiście. - puścił mi oczko.
- Ja tak samo jak Michałek. - obwieścił Ziomek.
- I ja, i ja też ! - ożywił się Zati.
Padały różne terminy, ale już nikt nie dał na ten sam co poprzednia trójka. Igła zapisywał wszystkie obstawienia.
- A ja obstawiam, że nie wezmą ślubu. - odezwał się Bartman.
- Ten jak zwykle musi być inny. - zaśmiał się Kurek.
W tak pogodnej atmosferze spędziliśmy całą podróż na basen.
           Siedziałam w szatni na ławce pod szafką. Nie widziałam chłopaków, bo szafki oddzielały mnie od nich. Nie przebierałam się, bo nie wzięłam stroju. Po drugie nie miałam ochoty na pływanie. Było mi smutno. Ze spuszczoną głową, siedziałam już jakieś 10 min. Poczułam jak ktoś kładzie dłoń na moim kolanie i kuca przede mną.
- Co jest ? - zapytał
- A nic. Tak sobie rozmyślam. - uśmiechnęłam się
- Mogę cię przytulić ?
- Głupie pytanie.
Zamknął mnie w swoich silnych ramionach.
- Czemu pytasz o takie rzeczy ? Przecież jesteś moim chłopakiem. - zapytałam
- Sam nie wiem. Chyba nie chcę popełnić błędu. - westchnął
- Kocham cię. - złożyłam pocałunek na jego czole. - Chodź, bo wszyscy już poszli.
        Krążyłam między basenami. Chłopaki jak zwykle się wygłupiali. Szłam wzdłuż basenu i byłam wpatrzona w krajobraz za oknem. Nagle poczułam czyjąś rękę na kostce. Pociągnął mnie i wpadłam do basenu. Nie byłam na to gotowa. Zachłysnęłam się wodą i zaczęłam się dusić. Nie mogłam wypłynąć, nic nie mogłam zrobić. Byłam coraz słabsza i przybliżałam się dna. Ktoś złapał mnie za rękę i wyciągnął mnie z basenu. Zaczęłam mocno kaszleć. Próbowałam złapać oddech.
- Przepraszam, to nie tak miało być. - tłumaczył się Kurek.
Tak, to on wciągnął mnie do basenu. Lecz on mnie nie uratował. Zrobił to mój kochany brat.
- Wszystko dobrze ? - zapytał z troską Łukasz.
Ciężko sapiąc, kiwnęłam potwierdzająco głową. Podbiegł do mnie Nowakowski. Wypytywał się mnie co zaszło, lecz ja nie miałam zamiaru opowiadać. Wyręczył mnie Ziomek. Chłopak mnie przytulił i pomógł wstać. Zaprowadził mnie do szatni i otulił kocem.
          Do ośrodka wróciliśmy po 14. Chłopaki resztę dnia mają wolną. Nie chciało mi się z nimi siedzieć. Wyszłam z hotelu i rozkoszowałam się świeżym powietrzem. Pogoda nie była za ciekawa. Niebo było szare, jakby miało zaraz padać. Na ławce dostrzegłam chudziutkiego chłopaka. Wyciągnęłam telefon i wybrałam nr do Krzyśka.
- Hej ! - przywitał mnie wesoło.
- Hej młody. Co robisz ? - zapytałam
- A siedzę sobie.
- To fajnie. - rozłączyłam się.
Podeszłam do ławki i zasłoniłam chłopakowi oczy. Chwila ciszy.
- Emi ! - krzyknął radośnie
Odsłoniłam jego oczy i przytuliłam się do niego.
- Idziemy się przejść ? - zaproponowałam
- Jasne. - uśmiechnął się i ruszyliśmy w stronę lasu.
Czas z Krzyśkiem był wspaniały. Pełno w nim pozytywnej energii. Zaraża nią wszystkich dookoła. Brakowało mi innego towarzystwa niż siatkarze. Cieszę się, że w tedy rozwaliła mi się w sklepie reklamówka i wypadły mi pomidory. Dzięki temu mam tak wspaniałego przyjaciela. Spacerowaliśmy po lesie już jakąś godzinę.
- Muszę już wracać. - zasmucił się.
- Ej, głowa do góry. Jeszcze nie raz się spotkamy. - poczochrałam jego włosy.
- Racja. - zaczął się śmiać. - Idziesz do hotelu ?
- Nie, jeszcze przejdę się po Spale.
- To do zobaczenia. - przytuliłam się do niego.
Każde poszło w swoją stronę. Wyciągnęłam telefon i wybrałam nr do mamy. Nie odbierała. Zadzwoniłam do taty. Po dwóch sygnałach usłyszałam jego głos.
- Cześć córeczko.
- Cześć tatuśko. Jak tam u was ?
- A bardzo dobrze. To ty dzwoniłaś do mamy ?
- Tak. - westchnęłam.- Wiesz, że mnie to bardzo boli.
- Na pewno córciu. Niestety muszę już kończyć. Do usłyszenia. Kocham cię.
- Ja ciebie też. - oznajmiłam
Robiło się coraz chłodniej. Byłam daleko od hotelu. Zaczął mocno lać deszcz. No patrz. Dostrzegłam w pobliżu kościół. Tak szybko jak mogłam udałam się do niego. Na szczęście był otwarty. Weszłam do niego i zajęłam miejsce w ławce, blisko ołtarza. Bolało mnie to, że własna matka mnie tak odrzuciła. Nie wiem dlaczego tak postąpiła i to jeszcze w tak ciężkim dla mnie okresie. Zaczęłam płakać. Lubiłam przychodzić do kościoła kiedy miałam zły okres, problemy. W tedy mogłam się wypłakać i znaleźć pocieszenie u Pana Boga. Ktoś usiadł koło mnie.
- Czemu płaczesz ? - usłyszałam obcy, męski głos.
Popatrzyłam się na mężczyznę. Miał na sobie czarny habit. Taki jak noszą franciszkanie. Przypatrzyłam się jego twarzy. Zdawała mi się znajoma. Był młody.
- Moja mama... - zaczęłam - Odtrąciła mnie. W bardzo ciężkim dla mnie okresie. 5 lat temu miałam bardzo poważny wypadek. Potrącił mnie samochód. Byłam w śpiączce przez 5 lat. Wybudziłam się w październiku. W tedy rodzina była kochająca, często u mnie bywali. A teraz ? Ona się do mnie nie odzywa, jedynie tato.
- A co na to Łukasz ? - zapytał
- Łukasz ? Łukasz za bardzo nie chce....- przerwałam. - Zaraz, zaraz. Przecież ja nic nie mówiłam o Łukaszu. Skąd ojciec wie ?
- Ja bym nigdy nie zapomniał o mojej kochanej kuzynce. - zaśmiał się
Zaczęłam sobie wszystko układać w głowie. Ze wszystkich zakątków umysłu próbowałam przywołać wspomnienia rodziny.
- Tomek ! - ożywiłam się i przytuliłam do niego. - Co ty tu robisz ?
- A zatrzymaliśmy się tu na kilka dni. Miło się widzieć.
- Ciebie też. Matko to już 5 lat. Tak długo cię nie widziałam.
- Ja cię widziałem ostatnio, jakoś w sierpniu. Jak miałem tylko czas, to odwiedzałem cię w szpitalu.
- Dziękuję ci. - przytuliłam się do niego. - Chyba muszę wracać.
Wyszliśmy z ławki i podążaliśmy do wyjścia. Reszta ojców uśmiechała się do mnie.
- Do zobaczenia ! - pożegnałam się z nim i ruszyłam w stronę ośrodka.
         W pokoju przebrałam się w suche rzeczy. Była godzina 17.  Żaden chłopak mnie nie odwiedzał. W ogóle była jakoś tak cicho. Zaczął dzwonić mój telefon. Paweł.
- No. - odebrałam
- Idziesz z nami pograć ?
- Nie mogę, mam ograniczone ruchy. - zaśmiałam się
- Oj no dawaj. Będziesz sędziowała.
- Dobra. Gdzie jesteście ?
- Na sali. - zaczął się śmiać.
- Zaraz będę. - rozłączyłam się.
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam koszulkę wraz ze spodenkami. Szybko się przebrałam i wyszłam z pokoju.



                                                                    OCZAMI PIOTRKA

         Siedzieliśmy na sali. Nie mieliśmy nic do roboty, więc postanowiliśmy sobie pograć. Na razie odbijaliśmy o tak przez siatkę. Otworzyły się drzwi od sali i weszła grupa mężczyzn w czarnych habitach. Przestaliśmy grać i patrzyliśmy na nich.
- Przepraszamy. Ale powiedzieli nam, że sala jest wolna i możemy przyjść pograć. To my już nie będziemy przeszkadzać i pójdziemy.
- Nie, nie. Proszę zostać. To my tu przyszliśmy nie pytając o zgodę. Proszę zostać. My pójdziemy. - obwieściłem
- A może jakiś wspólny meczyk ? - zaproponował któryś z przybyłych.
- A bardzo chętnie. - zgodziliśmy się.
- Nie wiedziałem, że księża grają. - zaśmiałem się.
- My jesteśmy ojcami. A tak dokładnie franciszkanami konwentualnymi. A teraz idziemy się przebrać. - oznajmił jeden i poszli do szatni.
- To oni potrafią grać ? - zaśmiał się Zati
- No jak tu przychodzą, to chyba tak.
Po kilku minutach byli gotowi. Zaczęliśmy od normalnego odbijania.



                                                               OCZAMI EMILKI

        Przed salą wyciągnęłam telefon i otworzyłam listę ostatnio słuchanych piosenek. Chciałam zrobić super wejście z piosenką. Ostatnia jaką słuchałam to Arka Noego - Franek. Otworzyłam drzwi i zaczęłam krzyczeć:
- Franek pamiętasz, jak byłeś mały. Nieźle podobno narozrabiałeś. Daj nam Franciszku, słowa zachęty. Jak narozrabiać, by stać się świętym !
Popatrzyłam się na chłopaków. Od razu się zarumieniłam i zawstydziłam. Po drugiej stronie siatki stali jacyś inni faceci, którzy teraz się na mnie patrzyli.
- Ładna piosenka. - zaśmiał się jeden.
Poznawałam ten głos. To Tomek. No ładnie nasi grali z franciszkanami. Z opuszczoną głową podeszłam do słupka i zarządziłam początek meczu. Ojcowie naprawdę dobrze grali. Było dużo śmiechu. Toczyła się zawzięta akcja. Jedni i drudzy się niesamowicie bronili. Piłka była po stronie siatkarzy. Łukasz rozegrał piłkę, a Kurek zaatakował. Był minimalny aut, a on myślał, że boisko. Siatkarze zaczęli się cieszyć. Lecz ja pokazałam punkt dla ojców.
- Ej co jesz ?! Przecież boisko było ! Co ty ślepa jesteś ?! Z takim sędziowaniem to sobie możesz do pójść do d... - w ostatniej chwili zatrzymał się.
- Taki cwaniak ? To ty sędziuj, a ja pogram.
- Dobra.
No i zamieniliśmy się stanowiskami. Moja gra była ograniczona ze względu na nogę. Stałam pod siatką i czekałam na serw od ojców. Poczułam jak ktoś nadepnął mi na nogę.
- Sorry. - padło to ze strony ojca Tomasza
Zaczęłam się śmiać na cały głos. Usiadłam na podłogę i próbowałam się uspokoić
- Ja nie mogę z nimi grać. - wydusiłam z siebie.
- No, na szczęście koniec meczu. - podeszli do mnie wszyscy.
- To my idziemy. - obwieścili franciszkanie.
- Ja też. Nara.
        Wróciłam do pokoju i od razu poszłam się kąpać.
Po odświeżeniu położyłam się do łóżka. Wzięłam telefon i wystukałam Dobranoc kochanie. i wysłałam. Na odpowiedź nie doczekałam się, bo szybko zasnęłam.






Przepraszam za taką przerwę, ale mam dużoooooo nauki. W przyszłym tygodniu próbne testy i jest niezły zapiernicz.

piątek, 17 października 2014

Rozdział 59

Idę Spalskimi chodnikami wczesnym rankiem. Mimo to promienie słoneczne pieszczą moją twarz. Przeszłam koło hotelu. Nagle poczułam okropny ból w okolicy serca. Położyłam tam dłoń i przykucnęłam. Moja dłoń była cała we krwi. Popatrzyłam na koszulkę. Z zielonego zmieniała kolor na czerwony. Byłam coraz słabsza. Robiło się ciemniej, a ja tkwiłam w jednym miejscu. Nastała noc, a ja upadłam. Czułam, że to już koniec. Przed moimi oczami ukazał się... słonecznik. Złapałam go i wstałam. Czułam się świetnie. Nie było już śladu po tych wydarzeniach.
Obudził mnie ten koszmarny sen. Nie mam pojęcia co to mogło być. Popatrzyłam na zegarek. Zostało 10 min do śniadania. Budzik mnie nie obudził. Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do szafki po ubrania. Wzięłam bieliznę oraz dresowe spodnie, koszulkę oraz jakąś bluzę. Popędziłam do łazienki i tam się ubrałam. Moje włosy nie były posłuszne i nie chciały się ułożyć. Jednak po długiej walce, udało się. Do śniadania została niecała minuta. Wyszłam na korytarz, a tam zastałam Piotrka.
- Hej. - przywitałam się miło
No ładnie Żygadło. Zapomniałaś, że z wami koniec. Jak zwykle musiałaś zawalić. Chłopak szedł dalej, bez odpowiedzi.
- Co, teraz będziesz udawał, że się nie znamy ? - nie dawałam za wygraną.
Odwrócił się zaskoczony.
- Nie, znaczy... bo... dlaczego.... czemu...- zaczął się słodko jąkać.
- Dobra, skończ już. - westchnęłam i ruszyłam w stronę stołówki.
Dziwnie się czułam w jego obecności. Nie chciałam dać po sobie tego poznać. Teraz najchętniej bym go przytuliła. Ale to by było głupie.
Weszłam na stołówkę i zastałam tam wszystkich siatkarzy. Wzięłam sobie mleko z płatkami. Zajęłam wolny stolik. Wolałam siedzieć sama. Do mojego stolika dosiadł się Ziomek.
- Przeszkadzam ? - zapytała
- Nie. Ty nigdy nie przeszkadzasz. - wymusiłam lekki uśmiech.
Nie miałam serca go odsyłać. On mi zawsze pomagał.
- Jak się trzymasz ? - zapytał
- A dobrze. Wpadłam na niego jak wyszłam z pokoju. Wyrwało mi się "hej". Nie potrafię trzymać języka za zębami. - westchnęłam
- Ty go kochasz. - stwierdził.- Ale głowa do góry, masz mnie. - zaśmiał się.
Do stolika przysiadł się Winiar.
- Cześć Ziomki. - uśmiechnął się.- Mogę tu zostać ?
- Jasne. Ty możesz zawsze. Jesteś moim kochanym przyjacielem. Ufam ci i mówię o wszystkim. - rzekłam
Mocno mnie przytulił i dał buziaka w czoło.
- Komu jeszcze ufasz ? - zapytał
- Łukaszowi, Igle, Mariuszowi, Pawłowi i Wojtkowi.
Jak na zawołanie, wymienione osoby pojawiły się koło mnie.
- Mi ufasz ? - pisnął Krzysiek
- Tak Krzysiu.
- O jak miło. - uśmiechnął się. - Ale nie słyszałem Pita.
- Igła... Ja z nim nie jestem. - szepnęłam i spuściłam głowę,
- Współczuję mała. - westchnął Mariusz. - A teraz jedzmy, bo głodny jestem.
Wszyscy zaczęli konsumować swoje śniadania. Wysłałam Wlazłemu dziękujące spojrzenie. Puścił mi oczko i zaczął jeść. Kolejne wspomnienia wróciły. Jego dotyk, jego pocałunki. Ten doprowadzający mnie do szaleństwa wzrok. Uśmiech, który często w sobie skrywa. Brat mnie do siebie przyciągnął i przytulił. Zorientowałam się, że łzy spływały mi po policzku. Szybko je otarłam i wzięłam się do jedzenia.
- Cześć wszystkim ! - do jadalni weszła.... Sabina !
Wszyscy jej chórkiem odpowiedzieli "cześć". Podszedł do niej Marcin i dali sobie buziaka.
- Mamy dla was zaproszenia na nasz ślub. - oznajmiła.
Wszyscy zaczęli bić brawo. Wyczytywali siatkarzy.
- Emilka i Piotrek. - usłyszałam
Popatrzyłam na Nowakowskiego. Miał spuszczoną głowę.
- Ja już nie jestem z Piotrkiem. - powiedziałam na głos. - Daj mu to zaproszenie, a ja przyczepię się do Ziomka.
W sali zapanowała cisza. Wszystkie oczy były zwrócone to na mnie to na Piotrka. Nie mogłam wytrzymać tego napięcia. Wstałam i pośpiesznie opuściłam stołówkę. Poszłam do swojego pokoju i wzięłam koszulkę Arka. Założyłam ją i wzięłam buty do gry. Poszłam na halę. Tam mogę być sama i wyżyć się na piłce. Wzięłam jedną z koszyka i zaserwowałam. Piłka wpadła w siatkę. Tak następna i następna. Załamałam się. Zaczęłam robić ćwiczenia na skok i zwiększenie mobilności. Noga mnie bardzo bolała i odmawiała posłuszeństwa. Cierpiałam z tego powodu. Ale przynajmniej zapomniałam o Piotrku. Ponownie wzięłam piłkę i zaczęłam serwować. Używałam całej siły. Spróbowałam zaserwować z wyskoku. I to był błąd. Nie dość, że wyskok mi nie poszedł, to piłka ledwo doleciała do siatki. Opadłam na ziemię i zaczęłam płakać.
- Nic na siłę. - podszedł do mnie brat.
-Ale mi nic nie wychodzi. Wszystko się wali.
- Nie poddawaj się. - usiadł koło mnie i objął ramieniem.
Nic nie mówił i bardzo dobrze, bo cisza jest mi potrzebna. Oparłam głowę o jego ramię. Co by teraz zrobił Arek ? Pewnie by wstał i walczył dalej. Ale ja tego nie zrobię. Nie mam na nic siły. Straciłam podparcie jakim był Piotrek. Drzwi do hali się otworzyły. Do środka weszło stado dwumetrowców.
- Ooo jak słodko. - westchnął Igła.
- Też chcesz ? - wyciągnęłam do niego rękę.
Podbiegł do mnie i przytulił się.
- Ja też chcę ! - jęknął Zati
- To chodź.
I tak każdy po kolei. Kurek nawet Piotrka zmusił do tego wyczynu. Na halę wszedł trener, który kazał chłopakom się rozgrzewać. Zajęłam miejsce koło sztabu i wpatrywałam się w podłogę. Nie chciałam Go ujrzeć. W ogóle nie chciałam tam siedzieć, ale to moja praca. Chyba jednak z niej zrezygnuję. Nie chcę się tak męczyć. Wolę być na kasie w biedronce, niż patrzeć na niego. Akurat siatkarze się rozciągali. Podeszłam do Ziomka. Wykonywał skłony. Kucnęłam za nim i zaczęłam go popychać.
- Rezygnuję z pracy. - oznajmiłam
- O czym ty gadasz ? - zdziwił się.
- Ja dłużej tu nie wytrzymam. Nie mogę znieść jego obecności. Cierpię przez niego.
- Nie rób tego. - szepnął
- Ja muszę, przepraszam. - dałam mu buziaka w policzek i odeszłam.
- Chłopaki zbiórka ! - krzyknął trener.
Wszyscy ustawili się w jednej linii. Zebrałam się na odwagę i zabrałam głos.
- Trenerze, możemy porozmawiać ?
Spotkałam się ze smutnym spojrzeniem brata. Serce mi pękło.
- Dobrze, chodź. - wziął mnie na bok. - O co chodzi  ?
- No bo... - zaczęłam i znowu ujrzałam Ziomka. - No bo zapomniałam z pokoju papierów chłopaków. Czy mogłabym pójść ?
- No dobrze. - westchnął - Wszystko w porządku ?
- Tak... znaczy nie. - powiedziałam prawdę.
Przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Tak. przytulił mnie. Jak ojciec, którego mi bardzo brakowało. Oderwałam się od niego i wyszłam z sali. Nie zrezygnowałam. Zrobiłam to dla Łukasza.Nie chciałam go skrzywdzić. I dzięki tej pracy będę przy nim blisko. Wzięłam z pokoju potrzebne papiery i wyszłam na korytarz.
- Hej piękna. - usłyszałam za sobą.
- Hej brzydalu. - wytknęłam do niego język
- Aleś ty miła. - westchnął i mnie przytulił
- No wiesz, zmęczona jestem.
- Nie myśl o nim. Wiem, że co jest trudno, ale próbuj. Bądź silna.- poczochrał moje włosy.
- Spróbuję. - wymusiłam uśmiech. - A teraz muszę lecieć,bo trening mają.
- Dobrze. Ale później się spotkamy ? - zapytał
- Oj Wojtek, Wojtek. - westchnęłam- Niech ci będzie. - dałam mu buziaka i poszłam na halę.
Zaczęłam przeglądać te papiery. Trochę było do ogarnięcia.
- Uwaga ! - usłyszałam i po chwili poczułam jak wielki ciężar spada na mnie.
Upadłam na ziemię i zostałam przygnieciona. Poczułam wielki ból w nodze, którą miałam kontuzjowaną.
- Przepraszam, ja nie chciałem. - zszedł ze mnie Piotrek.
Z bólu leciały mi łzy. Wszyscy się do mnie zbiegli.
- Emilka, co jest ? - zapytał przestraszony Ziomek.
- Moja noga. - jęknęłam
- Tu cię boli ? - doktor przycisnął kostkę
- Tak. - syknęłam
Spotkałam się ze smutnym spojrzeniem Piotrka. Stał sam z boku. Wiedziałam, że tego nie chciał.
- Piotrek, weź ją do mojego gabinetu. - obwieścił doktor
- Ja ją wezmę. - podniósł mnie Winiar
- Dziękuję. - szepnęłam i przytuliłam się do niego.
- Zawsze do dyspozycji. - uśmiechnął się.
W czasie drogi panowała cisza. Tylko jak mnie posadził to mu podziękowałam. Doktor zaczął oglądać moją nogę.
- Jest lekko podkręcona. - obwieścił po chwili.
- Ufff, ale ulga. - zaśmiałam się. - Da mi pan jakąś maść ?
- Jasne, jasne. Tylko pamiętaj, nie jestem żaden pan. Przejdźmy na ty.
- Dobrze.
Wręczył mi maść i  żel chłodzący.
- Zawołałam jakiegoś chłopaka, żeby cię zaniósł. - oznajmił
- Nie, nie trzeba. Zadzwonię do Wojtka. - uśmiechnęłam się.
Wyciągnęłam telefon i wystukałam tekst: Przyjdź na salę. :* Teraz. Powoli doczłapałam się do sali. Ziomek na mój widok uśmiechnął się. Puściłam mu oczko i usiadłam na krześle.
- Jak noga ? - zapytał Antiga
- Lekko podkręcona.
- Dobrze, że nic poważnego. - uśmiechnął się- Możesz iść do pokoju. Znaczy, weź sobie któregoś chłopaka, żeby cię zaniósł.
- Wojtek zaraz po mnie przyjdzie. - obwieściłam - Jutro jedziemy na basen ?
- Tak, jedziesz też ? - zapytał
- Raczej nie, ale jeszcze jutro dam znać.
- Okej.
Na sale wszedł Włodarczyk. Podszedł do mnie i dał buziaka.
- Co się stało w nogę ? - zaniepokoił się
- A podkręciłam lekko. Taka ze mnie niezdara, że na prostej drodze złapałam kontuzję. - zaśmiałam się.
- Nie mów, że to ty tak sobie zrobiłaś, bo to jest moja wina. - powiedział Piotr.
- Nie wiń się za to. Ja nie patrzyłam co się dzieje i weszłam ci w drogę. - rzekłam
- Ale to ja nie odpuściłem i wpadłem na ciebie.
- A ja ciebie nie zobaczyłam.
- Ale to moja wina ! To przeze mnie cierpisz ! - wycedził
Podeszłam do niego i przytuliłam się. Chciałam, żeby wiedział, że mu wybacza, i żeby się nie obwiniał.
- Wybaczam ci. - szepnęłam i poszłam do Wojtka.
Wziął mnie na barana i wyniósł mnie z hali. Przytuliłam się do niego, bo mi tego brakowało. Zostaliśmy u niego w pokoju. Wojtek dostarczył mi tyle radości, że zapomniałam o wszystkich problemach. Było pełno śmiechu z naszych wspólnych wspomnień. Oczywiście nie odbyło się bez selfie, które wylądowały na Instagramie. Czekaliśmy na komentarze, które będą na pewno. I po 5 min już był. ,,To twoja dziewczyna ?!" Wojtek ma dziewczynę ?! Ładna z was para.
- No widać jakie hotki są w Polsce. - westchnęłam
- O patrz, jedyna mądra. ,, Przecież to dziewczyna Piotrka Nowakowskiego" - przeczytał
- Nie jest mądra, bo ja nie jestem z Piotrem. - szepnęłam
- Przepraszam. - przytulił mnie
- Już 20, będę szła. - obwieściłam i wyszłam
Postałam sms od Łukasza Chodź do mnie. Skierowałam się do jego pokoju. Zapukałam i usłyszałam ,,proszę". Otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
- Jak noga ? - zapytał
- No boli jeszcze, ale już mniej. - uśmiechnęłam się
- Nie zrezygnowałaś z pracy.
- No nie. Specjalnie dla ciebie.
- Nie musisz tego robić dla mnie. Jeśli chcesz to odejdź. Ja cię nie zmuszam.
- Łukasz, ja go kocham i nic tego nie zmieni. Nie mogę ciągle go unikać.- po policzku poleciała mi łza.
- Mała, nie płacz. - przytulił mnie. - Wszystko będzie dobrze.
- Ja już nigdy z nim nie będę. - stwierdziłam
- Mała: Never Say Never - pocałował mnie w czoło.
- Idę się przejść. Jak coś będę na rynku koło fontanny. - oznajmiłam i opuściłam jego pokoju.
        Kulejąc pokonywałam kolejne metry spalskich chodników. Było tak cicho. Po kilku minutach dotarłam do celu. Usiadłam na kamiennej ściance fontanny. Wszystkie wspomnienia wróciły. To właśnie tu zapoczątkowaliśmy nasz związek.
Przebrałam się w dresy. Zmęczona położyłam się na łóżku. Dostałam sms. Podniosłam telefon. Od Piotrka:,, Możemy spotkać się za 10 min na rynku ?". Odpisałam mu ,,Tak". Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. 
     Rynek był piękny o 22. Podeszłam do podświetlonej fontanny. 
- Hej, możemy porozmawiać ? - zapytał
- Jasne. 
- Wiem, że cię skrzywdziłem. Powiedziałaś, że mnie lubisz. Nie sądziłem, że mi wybaczysz. Przepraszam. - rzekł
- Więc jak teraz będzie ? - zapytałam
- Tak jak być powinno. - rzekł i złączył nasze wargi. 
Zaplotłam ręce na jego szyi. Oderwałam się od niego i chlusnęłam go wodą. Ten podniósł mnie i wrzucił do fontanny. Pociągnęłam go za sobą. Oboje teraz byliśmy cali mokrzy. 
- Wracamy ? - zapytałam
Pokiwał głową i wyciągnął mnie. Szliśmy do hotelu trzymając się za ręce. 
Uśmiechnęłam się do siebie, ale i tak łza poleciała. 
- Nie uważasz, że trochę jest zimno ? - usłyszałam męski głos 
Teraz poczułam, że cała się trzęsę z zimna. 
- Zostawiłaś ją u mnie. - wręczył mi bluzę - Będzie rzucała się w oczy, bo z Polski. - westchnęłam - Ale dzięki Ziomek. - przytuliłam go 
- Dobra, to ja idę. - uśmiechnął się i ruszył w swoją stronę. 




                               Oczami Łukasza
      Emi poszła na spacer. Wziąłem laptopa i włączyłem skype. Dawno nie widziałem Agnieszki. Jak zwykle jej nie było. Zdenerwowany wyłączyłem laptopa i położyłem się. Coś mnie uwierało w plecy. Podniosłem się i wyciągnąłem bluzę. Trochę taka mała jak na siatkarzy. Czyli Emilki. Postanowiłem jej zanieść, bo na zewnątrz jest chłodno. Założyłem buty, bluzę i wziąłem bluzę Emilki. Na korytarzu wpadłem na Piotrka.
- Gdzie tak śpieszno ? - zaśmiał się
- Idę do mojej siostry, która jest załamana. Kocha takiego jednego, ale ON z nią zerwał, bo ona pomagała koledze w problemach. Ona nadal bardzo go kocha. Ja chciałabym żeby byli razem i szczęśliwi. Idę zanieść jej bluzę, bo siedzi sama na RYNKU koło FONTANNY. - obwieściłem mu i wyszedłem z hotelu. 


                                                                          Oczami Emilki
    Dlaczego życie musi być taki skomplikowane ? Chcesz pomóc innemu, a drugi z tobą zrywa, bo jest zazdrosny. Mimo to ja go dalej kocham. Nie potrafię o nim zapomnieć. Położyłam się na ściance fontanny i zamknęłam oczy. Dałam się porwać myślą poświęconym właśnie jemu. Jego uśmiech, jego dotyk. Ciarki przechodziły mnie po ciele. Poczułam na twarzy jakieś smyranie. Podniosłam powieki i ujrzałam pięknego słonecznika. 
- Ja chciałem cię przeprosić. - zaczął 
- To nie twoja wina. - westchnęłam 
- Nie mówię o nodze. Byłem głupi, że z tobą zerwałem. Nie wiem dlaczego to zrobiłem. Jesteś jedyną dziewczyną, która zaakceptowała mnie takiego jakim jestem. Znosiłaś moje humorki, akceptowałaś moje skrycie w sobie. Kochałaś mnie. - łza słynęła mu po policzku. - Przepraszam. Wybaczysz mi ?
Popatrzyłam w jego pełne nadziei oczy. 
- Mogę Ci wybaczyć. - przerwałam ciszę. 
- A czy... - zawahał się. - Będziemy znowu razem ? Dasz mi ostatnią szansę ?
Popatrzyłam na słonecznika. 
- Ja chyba nie mogę. - szepnęłam 
- To twoja decyzja. - wyszeptał. - Będę szedł. 
Co ja zrobiłam ? Kocham go, a jednak zrezygnowałam. 
- Piotrek.
Odwrócił się. Był smutny i to bardzo. 
- Zapomniałeś o czymś. - wyciągnęłam rękę ze słonecznikiem. 
- To dla ciebie. - wymusił uśmiech i poszedł. 
- Piotrek ! Nie chodziło mi o kwiatka. - uśmiechnęłam się. 
Niepewnie podszedł do mnie. 
- Kocham cię wariacie. - zaśmiałam się i przytuliłam się do niego. 
- Już nigdy cię nie opuszczę. Będzie tylko lepiej. Prawda ?
- Mam taką nadzieję. - mocniej go przytuliłam. - Dasz mi buziaka ?
- A mogę ?
- Zawsze. 
Pochylił się i złożył pocałunek na moich ustach.
- I co teraz ? - zapytałam 
- Zapraszam cię na... - zamyślił się
- Na co ? - dopytywałam 
- A na co masz ochotę ?
- Ma wieczór z tobą. 
- No to... O ! Już wiem ! Jest tutaj festyn. Chodźmy. - złączył nasze dłonie i pociągnął mnie za sobą. - Oj, przepraszam, zapomniałem o nodze. - pocałował mnie w czoło. 
Spokojnie wędrowaliśmy w stronę parku. Byłam szczęśliwa i to bardzo. Nie żałuję, że dałam mu kolejną szansę. Po chwili doszliśmy do parku pełnego ludzi. Na scenie był jakiś kabaret. Dostrzegłam wolne krzesło. 
- Siadaj. - rzekł Pit
- Nie, ty siadaj. - naciskałam na niego 
- No chyba nie, siadaj. 
- Ty siadaj. - pociągnęłam - Chcesz się kłócić ? 
Tylko westchnął i posłusznie usiadł. Zarzuciłam rękę na jego kark i usiadłam na jego kolanach. Kątem oka dostrzegłam, że środkowy się uśmiecha. 
     Kabaret  był naprawdę dobry. Cały czas się śmiałam. Rozśmieszona popatrzyłam na Piotra. Wpatrywał się we mnie tymi swoimi pięknymi oczami. Nie śmiał się, miał poważną minę. Mina mi zrzedła. Ale on lekko się uśmiechnął. Musnęłam jego wargi moimi i przytuliłam się do niego. 
- Wracajmy. - szepnęłam mu. 
- Masz mnie już dość ? - zapytał
- Nie, chcę po prostu  wrócić do domu, aby odpocząć. 
- Odpocząć ode mnie. - westchnął 
- Nie, Piotrek ! Chcę położyć, bo noga mnie boli. Chciałam z tobą poleżeć. Ale jak wolisz tu siedzieć to proszę bardzo. - powiedziałam zdenerwowana o zaczęłam iść w stronę ośrodka. 
Chłopak podbiegł do mnie i złapał za rękę. 
- Przepraszam cię skarbie. 
- Miało być lepiej. - łzy zbierały mi się do oczu.       
- No i będzie. Przepraszam. - pocałował mnie w czoło. - Chodźmy już. Albo nie, wskakuj na barana. - puścił mi oczko. 
- Kocham cię. - dałam mu buziaka i weszłam na jego plecy. 
Po 5 minutach byliśmy na miejscu, a Piotrek nie wydawał żadnych oznak zmęczenia. 
- Dobra, bo się zajedziesz. Takiego kloca nosić przez całą drogę. - oznajmiłam. 
- Weź przestań, to była czysta przyjemność. - uśmiechnął się szatańsko. - Do ciebie czy do mnie ? 
- Do mnie. - puściłam mu oczko, wszedł do windy i postawił mnie. 
Objęłam go w pasie i przytuliłam się do niego. Objął mnie ramieniem i pocałował w głowę. Winda się otworzyła. Na korytarzu były pustki. Wyszliśmy trzymając się za ręce. Wyciągnęłam klucz i włożyłam go do zamka. 
- Zaraz wracam. - oznajmił i podszedł do drzwi obok. 


                                                                          Oczami Łukasza. 

       Leżałem sobie na łóżku. W pokoju byłem sam, bo Igła gdzieś sobie poszedł. Wziąłem sobie jakąś książkę do czytania. Gdy zacząłem czytać, rozległo się pukanie do drzwi. Niechętnie wstałem i otworzyłem drzwi. Ujrzałem smutnego Piotrka. 
- Wiesz co ? - zaczął - Znowu miałeś rację. - po tych słowach przytulił się do mnie. 
Byłem zaskoczony tą sytuacją. Nie wiedziałem o co mu chodzi. Z pokoju wyszła Emilka. Na nasz widok uśmiechnęła się. 
- Moje miśki. - westchnęła i przyłączyła się do tulenia. 
- Czyli zabierasz mi ją ? - zwróciłem się do Pita. 
- W połowie. - zaśmiał się
- Umowa stoi. - poklepałem go po ramieniu. - Dobra, lećcie już się sobą nacieszyć. 
- Pa. - Emilka dała mi buziaka i poszli do pokoju. 


                                                                      Oczami Emilki 


      Usiadłam na łóżku i pociągnęłam za sobą środkowego. Wtuliłam się w jego tors. Tego brakowało mi bardzo. Czułam się bezpiecznie. Jeździł swoją dłonią po moich plecach, co wywoływało u mnie przyjemne dreszcze. 
- Będę szedł. - pocałował mnie w głowę i wstał
Złapałam go za rękę i przyciągnęłam do siebie. Nasze wargi się złączyły. 
- Dobranoc. - uśmiechnął się. 
- Dobranoc. - odpowiedziałam, a on wyszedł 
Wzięłam piżamę i poszłam do łazienki. Szybko się wykąpałam i poszłam spać. 






Przepraszam za tak długą nieobecność, ale szkoła szkoła i jeszcze raz szkoła....


poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 58

Jako budzik miałam ustawione Happy. I to był wielki błąd. Wstałam jak oparzona i nie wiedziałam co się działo. Wzięłam telefon i szybko wyłączyłam budzik. Przeciągnęłam się i podeszłam do szafy po ciuchy. Wzięłam reprezentacyjny dres i poszłam do łazienki. Tam się ubrałam, zrobiłam makijaż oraz ubrałam. Pełna radości i energii wyszłam z toalety i postanowiłam odwiedzić moich kolegów. Podeszłam pod drzwi i zapukałam. Po chwili otworzył Mateusz.
- Cześć. - przytuliłam się do niego
- O hej. - odwzajemnił gest. - Wchodź.
Zrobiłam tak jak powiedział. Usiadłam na łóżku i zaczęłam z nim rozmawiać. Bardzo ich polubiłam. Potrafili mnie zawsze rozśmieszyć. Zawsze jak do nich przychodziłam, mieli dla mnie czas. Zaufałam im i czułam się przy nich bezpiecznie. Wiedziałam, że mogłam im się zwierzać ze wszystkiego, z resztą oni też.
Nasza rozmowa trochę się przedłużyła, bo gadaliśmy 2 godziny.
- Za 5 minut śniadanie, ja będę się zbierała. - oznajmiłam i wyszłam.
Zobaczyłam, że drwi do mojego pokoju są lekko uchylone. Niepewnie weszłam do środka. Był tam mój chłopak.
- Hej. - przywitałam się z nim.
- Gdzie byłaś ? - zapytał
- U Mateusza, a co ? - chciałam się do niego przytulić, ale on się odsunął
- No jasne, a gdzie indziej mogłaś być ? - prychnął
- O co ci chodzi ?- zapytałam zdenerwowana.
- Ciągle do niego latasz ! Nie masz nawet czasu dla mnie ! Pierwsze co to Mateuszek. Godzinami u niego siedzisz, a mną nawet się nie zainteresujesz ! Nie chcę myśleć co wy tam robicie... Niedługo mu do łóżka wejdziesz, albo i nawet już wlazłaś ! - krzyknął
Nie wierzyłam, że to powiedział.
- Tak, już mu wlazłam ! Z każdym z reprezentacji już to robiłam ! A najlepiej było z Łukaszem i Gumą !
- Z nami koniec ! - wrzasnął
Te słowa mnie zabolały. Zaczęły mi lecieć łzy. Nie wierzyłam, że to zrobił.
- Jesteś totalnym idiotą. - wydukałam i z płaczem wyleciałam na korytarz.
Oczywiście musiałam wpaść na Winiara.
- Co jest ? - zapytał mnie
Bez słowa go wyminęłam i biegłam dalej. Podeszłam pod jedne drzwi. Zapukałam i od razu weszłam. Zastałam tam Wojtka w samym ręczniku.
- Emi. - westchnął i mnie przytulił.
Wystukał coś na telefonie i rzucił go na łóżko.
- On ze mną zerwał. - szepnęłam
- Że co ?! - pisnął. - Już dobrze, nie płacz. - zaczął gładzić mnie po włosach.
Nagle ktoś wpadł do pokoju. Pewnie nie za fajnie wyglądał widok mnie płaczącej, do tego tuliłam się do prawie nagiego Włodiego. Poczułam jak ktoś przytula mnie od tyłu. Odwróciłam się i ujrzałam Pawła.
Mocno się do niego przytuliłam. Włodarczyk poszedł do łazienki, a my położyliśmy się na łóżku. Cieszyłam się z tego, że o nic nie pytał. Była cisza i to mnie bardzo cieszyło. Znaczy nie było ciszy, bo ja cały czas płakałam. Chłopak mojego życia mnie zostawił. W sumie on miał rację. Zaniedbałam go ostatnio. Szkoda, że na to znalazł takie rozwiązanie, a nie spokojną rozmowę. Kiedyś było lepiej. Byliśmy nierozłączni, szczęśliwi. Ile ja bym dała, żeby znowu tak było. Tylko to z mojego powodu, go straciłam. W mojej kieszeni poczułam wibracje. Wyciągnęłam telefon i zobaczyłam, że dostałam sms od brata. Odczytałam go. Jak coś nie idę na śniadanie, bo nie czuję się dobrze. Nie martw się mną :) Smacznego ;* Właśnie śniadanie.
- Chłopaki, wy musicie iść na śniadanie. - zwlekłam się z łóżka.
- Wcale nie. - zaprzeczył Zati
- Wcale tak. Idźcie coś zjeść, a ja pójdę do Ziomka, bo źle się czuje. - obwieściłam.
Wyszliśmy na korytarz. Dostałam od nich buziaka i rozeszliśmy się w swoje strony. Szłam ze spuszczoną głową, bo wyglądałam okropnie. Modliłam się, aby nikogo nie spotkać. Wlekłam się po tym korytarzu, jak bym była ranna. Przecież byłam zraniona i to okropnie. Nic tak nie boli jak utrata bliskiej osoby. W końcu dotarłam do celu. Zapukałam do drzwi, a po chwili usłyszałam: Proszę. Nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka. Łukasz leżał z laptopem na kolanach.
- Co się stało ? - wstał od razu na mój widok.
- On mnie zostawił. - wydukałam i wybuchłam płaczem.
Zamknął mnie w swoich ramionach. Mój kochany starszy braciszek. Mam cholerne szczęście, że to on właśnie jest moim bratem. Lepiej być nie mogło.
- Nie płacz. Będzie dobrze. Masz dookoła tylu wspaniałych ludzi, którzy zawsze z tobą będą. Głowa do góry i piękny uśmiech proszę. - smynął mnie palcem po nosie.
- To prawda, mam Ciebie. - rzekłam i uśmiechnęłam się. - Połóż się, źle się czujesz.
- Dobra, jeżeli ty koło mnie. - wyszczerzył się.
- Zgoda.
Położyłam się koło mojego braciszka. Wziął laptopa i zaczął przeglądać Facebook'a. Miał kochanych kibiców. Przysyłali mu miłe słowa, co powodowało u mnie wzruszenie. Wzięłam jego telefon i zaczęłam przeglądać. zdjęcia.
- Jak miło widzieć cię tak uśmiechniętą. - dał mi buziaka.
Było pełno naszych selfie. Mieliśmy takie głupie miny, że zaczęłam się śmiać na głos. Tak przesuwałam, przesuwałam, aż w końcu natchnęłam się na to zdjęcie. A mianowicie: Ja w szpitalu cała uśmiechnięta. A dlaczego ? Bo siedzi koło mnie Piotrek... Było pełno takich zdjęć oraz parę nagrań. Uśmiechnęłam się do telefonu na te wspomnienia. W tedy on był moim przyjacielem. Ja się w nim zakochałam od pierwszego wejrzenia. On z resztą chyba też byłe we mnie zakochany, co przypieczętował nasz związek. No właśnie BYŁ... Łzy napłynęły mi do oczu. Bądź silna Emilka, bądź silna ! powtarzałam sobie w myślach. Szybko mrugnęłam parę razy, żeby się powstrzymać. Niestety jedna słona kropla popłynęła mi po policzku. Brat to dostrzegł i przytulił mnie. Ja jednak się poddałam i zaczęłam wytarzać więcej łez.
- Ja go nadal kocham. - szepnęłam
- Wiem. - westchnął.
- Wracają ze śniadania. - zaczęłam wycierać łzy.
Do pokoju wparował Ignaczak.
- O moja ulubienica. - przytulił się ze mną.
- Mój ulubiony... - przerwałam
- No kto ? - dopytywał
- Yyy kamerzysta. - zaśmiałam się. - Lecę do siebie. A o 12 widzimy się w autobusie. - puściłam im oczko i wyszłam.
Oczywiście na korytarzu musiałam wpaść na Nowakowskiego. Pragnęłam go przytulić, ale to było niemożliwe. Szybko przeszłam koło niego i zamknęłam się w pokoju. Opadłam na łóżko i zaczęłam płakać w poduszkę. Potrzebowałam być sama. Przemyśleć to wszystko na spokojnie.
Pukanie do drzwi. Nawet się nie ruszyłam.
- Jedziemy już ! - usłyszałam głos Ziomka.
Szybko się zerwałam z łóżka i pobiegłam do drzwi.
- No przecież wiem. - wyszłam z nim na korytarz.
Objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Jak miło było na dworze. A szczególnie z Łukaszem. Wsiadłam do autobusu tylnym wyjściem. Chciałam usiąść z bratem, ale Kurek pociągnął mnie za sobą. Usiadłam koło niego. Przyszedł Piotrek i zajął swoje miejsce, czyli przed Bartkiem. Nie chciałam tam siedzieć, więc wstałam. Siuraś złapał mnie za rękę.
- A ty gdzie ? - zapytał
- Do przodu. - oznajmiłam
- O nie, nie. Siedzisz z nami.
- Kurek puść mnie. - jęknęłam.
- Nie. Co nie chcesz siedzieć koło twojego kochanego Piotrusia ? - wyszczerzył zęby.
- Kurek puść mnie ! - krzyknęłam
Mina mu zrzedł i posłuchał mnie. Szybko poszłam do Łukasza. Uśmiechnął się szeroko i puścił oczko. Oparłam głowę o jego ramię o zamknęłam oczy. Chyba zrezygnuję z tej pracy. Nie potrafię żyć koło niego. Tak mi go strasznie brakuje. Ziomek zaczął opowiadać śmieszne nasze wspomnienia. Oderwałam się od rzeczywistości. Oboje byliśmy bardzo rozbawieni. Chciałam też Nowakowskiemu pokazać, że się nim nie przejmuję i wspaniale się czuję. Na zewnątrz tak było... bo w środku to wielka rozpacz. W pewnym momencie śmiechu popatrzyłam na niego. Wpatrywał się we mnie. Szybko przeniosłam wzrok na brata.
- On się cały czas na mnie patrzy. - stwierdziłam.
Łukasz odwrócił głowę i popatrzył. Przytaknął mi, ale zaraz zaczął żartować. Właśnie za to go kocham. Całą drogę czułam na sobie wzrok środkowego. Nie czułam się z tym dobrze.
Wysiadłam z autobusu i czekałam na Ziomka. Podszedł do mnie Winiar i wziął mnie na bok.
- Co się dzieje ? - zapytał
- Nie jestem z Piotrkiem. - walnęłam prosto z mostu.
Przytulił mnie i pocałował w głowę.
- Będzie dobrze. - uśmiechnął się i objął mnie ramieniem. - Wymasujesz mnie po treningu ?
- Jasne. - zaśmiałam się. - A teraz chodź, bo spóźnisz się na ten trening.
- Kto pierwszy ten lepszy. - obwieścił
Zaczęliśmy biec. Popychałam go, żeby zwolnił, ale on się nie dał. Złapałam go za koszulkę i mocno szarpnęłam. Zwolnił. Ja to wykorzystałam i pierwsza wbiegłam do budynku. W korytarzu przepychałam się między chłopakami. Przebiegałam koło Piotrka i ktoś złapał mnie za rękę. Tak to był on.
- Puść mnie. - szarpałam się z nim.
Reszta patrzyła się na nas i nie wiedziała co robić. Winiar podbiegł do nas.
- Puść ją. - warknął.
Środkowy posłuchał się Miśka, a ja zaczęłam biec.
- Ej, to niesprawiedliwe ! - zaczął mnie gonić Misiek.
Zaczęłam się śmiać na głos. Do sali było jeszcze jakieś 5 metrów. Pokonałam tą odległość i wygrałam.
- Haha wygrałam ! - krzyknęłam
- Uratowałem cię. - uśmiechnął się
- Dziękuję. -przytuliłam się do niego.
Na salę weszli pozostali zawodnicy. W sumie to nie wiem, dlaczego dzisiaj tutaj jest trening. Chłopaki zaczęli się rozgrzewać, a ja wdałam się w rozmowę z drugim fizjoterapeutą.
Wróciliśmy do hotelu dopiero wieczorem. Wszyscy byli kompletnie wyczerpani. W odwiedziny przyszedł do mnie Paweł z Wojtkiem. Chcieli zobaczyć jak się trzymam. No niestety nie trzymam się i powiedziałam im to. Bardzo cierpię. Na każdym kroku go spotykam. Chyba jednak zrezygnuję z pracy. Tak będzie lepiej dla mnie i dla niego. Jutro złożę rezygnację.




Jak tam po pierwszym dniu w szkole ?? Ja się bardzo cieszę, że zobaczyłam moją kochaną klasę <33
A już jutro mecz !! Wrocku przybywam ! :D