niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 56

          I jak się jedzie ? Dostałam sms od chłopka. A nawet dobrze, ale szkoda, że bez Ciebie :* A czemu ty nie śpisz ? Jest już 2 w nocy. Po chwili przyszła odpowiedź. Bo myślę o Tobie :* Do Bełchatowa było jeszcze tylko 2 km. Zaczęłam się szykować. Wzięłam torbę i podeszłam do drzwi. Zaczął dzwonić mój telefon. Na wyświetlaczu wyskoczyło zdjęcie Pita. Odebrałam:
- No co misiek ?
- Tęsknię za Tobą. Kiedy będziesz na miejscu ? - zapytał
- No właśnie wychodzę z pociągu. - oznajmiłam.
- O to super.
- Kurde. - rzuciłam
- Co się stało ?
- Zapomniałam zadzwonić do Ziomka, żeby po mnie przyjechał. Także kotek, muszę kończyć. Miłych snów.
- Dziękuję. Papa. - rozłączyłam się.
Szybko wybrałam numer brata. Po kilku sygnałach usłyszałam zaspany głos Łukasza.
- Słucham.
- No bo wiesz kochany braciszku, mam taką prośbę... - zaczęłam
- Taaa...
- Przyjedziesz po mnie na dworzec ?
- Kiedy ? - zapytał
- Teraz.
- To żeś wymyśliła. Daj mi 5 minut. - rozłączył się.
Usiadłam na ławce koło jakiegoś chłopaka. Trochę się bałam. Byłam z nim sama na dworcu. Żadnych innych ludzi, przerażająca cisza. A jak to jakiś morderca albo bandyta ? Milion myśli przemknęło mi przez głowę. Gdzie ten Ziomek ? - myślałam.
- O Emilka, co tu robisz ? - chłopak odwrócił się do mnie.
No ładnie. To ten kochany sąsiad Piotrka. Gdzie nie pójdę lub pojadę on tam jest...
- Przyjechałam do domu i czekam na brata. - powiedziałam. - A ty ?
- Przyjechałem do kolegi i na niego czekam. - uśmiechnął się.
Nasza rozmowa toczyła się dalej. Był taki... miły. Całkiem inny niż w poprzednich spotkaniach. Chyba go polubiłam... Przynajmniej czas mi szybciej mijał. Zobaczyłam, że na dworzec weszła długa, chuda postać. Wiedziałam, że to mój braciszek. Uśmiechnięta wstałam i podeszłam do niego. Był jeszcze zaspany.
- Obudziłam cię ? - zapytałam
- Nieeee oczywiście Emilka, że nikt nie śpi o 3 - rzekł sarkastycznie Kamil.
Zaczęliśmy się śmiać.
- Dobra, my lecimy. Cześć.
Poszliśmy z bratem do jego samochodu. Zajęłam miejsce pasażera.
Całą drogę nikt nie podjął rozmowy. Weszłam do mieszkania i ściągnęłam buty. Łukasz stanął koło mnie i patrzył się na mnie.
- Przepraszam. - szepnęłam i spuściłam głowę.
Czułam się przy nim dziwnie. Tak jakoś... nieswojo. Nie wiem co mi się stało. Kiedyś to bym z nim żartowała, rozmawiała. A teraz stoję spięta. Jakbym go nie znała.
- Łukasz, mogę cię przytulić ? - zapytałam niepewnie.
- Jasne. - uśmiechnął się i zamknął mnie w swoim uścisku.
              Obudziły mnie promienie słońca. Przeciągnęłam się i poszłam do łazienki. Po porannym rytuale poszłam do kuchni. Był tam Ziomek, który konsumował kanapki.
- Siadaj i jedz. - oznajmił z uśmiechem.
Zajęłam miejsce na przeciwko. Wzięłam kanapkę i zjadłam ją. Nadal czułam się nieswojo. Bałam się na niego spojrzeć.
- Co się stało ?  -zapytał
- Nic.
- Jak to nic ? Przecież widzę. Jesteś cała spięta. Boisz się mnie ?
W jego oczach zobaczyłam smutek.
- Dlaczego miałabym się ciebie bać ? - westchnęłam - Wszystko jest w porządku.
- Nie jest.Wczoraj ze mną nie rozmawiałaś. Zapytałaś się czy możesz mnie przytulić. Ty nie jesteś już moją kochaną siostrzyczką. Straciłem ją. Bardzo mi jej brakuje. Brakuje mi jej uśmiechu, jej przytulasów. Ale i tak nadal cię kocham. Jesteś moją siostrą i zawsze nią będziesz. Tylko że teraz inną. - łza popłynęła mu po policzku i poszedł do swojego pokoju.
A jednak to zauważył... Bardzo go zraniłam. Jest mi bardzo głupio. Szybko ubrałam się i wzięłam telefon. W salonie siedział Łukasz i oglądał telewizor. Popłynęła mi łza. Ubrałam buty i wzięłam bluzę.
- Gdzie idziesz ? - zapytał brat
Bez słowa wyszłam z mieszkania. Zbiegłam ze schodów i pobiegłam do parku. Musiałam wszystko przemyśleć. Zajęłam moją ulubioną ławkę.
- Przeproś go i bądź jak dawniej. - usłyszałam męski głos.
Rozejrzałam się dookoła. Nikogo nie było. Co się ze mną dzieje. Jakieś omamy mam.
- Nie bój się mnie. - poczułam jak ktoś obejmuje mnie ramieniem.
Otworzyłam oczy. Koło mnie siedział... Arek. Zaczęłam płakać. Przytulił mnie mocniej i otarł moje łzy.
- Tęsknię za Tobą. - szepnęłam
- Ja za Tobą też. Ale spotkamy się jeszcze. A teraz głowa do góry, piękny uśmiech i idź do Łukasza.
Wstałam, "ogarnęłam się" i chciałam iść, kiedy zadzwonił mój telefon. Był to prezes Piechocki.
- Halo. - odebrałam
- Dzień dobry Pani Emilko. Musi Pani przyjść na halę w tej chwili. Bardzo ważna sprawa.
- No dobrze, zaraz będę. - oznajmiłam.
Chciałam się pożegnać z Arkiem, ale już go nie było. Szybkim krokiem kierowałam się na halę. O co mu mogło chodzić ? Może mnie wywalą.
Podenerwowana weszłam na halę. Było tam kilka zawodników Skry i prezes oraz kilku zawodników Resovii i ich prezes.
- Dzień dobry. - przywitałam się.
- Mamy dla pani propozycję. Praca u nas na cały etat. Płaca większa o 3 razy większa niż tu. Zapewniamy pani mieszkanie. To jak ? - przemówił ich prezes.
Popatrzyłam na skrzatów. Byli smutni. Spojrzałam na Piotrka. Uśmiechał się, z resztą jak inni Resoviacy. Bardzo dobra oferta. Do tego była bym cały czas z Piotrkiem.
- To gdzie mam podpisać ? - zapytałam.
- Zapraszam. - poszliśmy do kantorka.
Popatrzyłam na umowę. Wszystko było jasne. Leżała również umowa Skry. Nachyliłam się nad Resovią i wzięłam długopis do ręki.
Wyszłam z kantorka na salę. Resoviacy bardzo się cieszyli. Podeszłam do nich.
- W końcu będziemy razem. - pocałował mnie Piotrek
Przytuliłam się do niego.
- No to chłopcy jedziemy. - rzekł prezes
Ruszyliśmy w stronę wyjścia. Zatrzymałam się w drzwiach.
-Co jest ? - zapytał Pit
- Ja z wami nie jadę. - szepnęłam i poszłam do skrzatów.
- O przypomniała sobie o nas. - powiedział z ironią Kłos.
- Ej chłopaki, ale ja nigdzie nie jadę. - oznajmiłam
Podbiegł do mnie Wojtek i zaczął kręcić w powietrzu. Cieszyli się jak małe dzieci. Nie mogłabym opuścić tych chłopaków.
- To co, lecimy na Bełchatów ? - zaproponował Karol
-Ja nie mogę. Muszę iść do Ziomka. - obwieściłam.- Do jutra. -pożegnałam się ze wszystkimi.
       Doszłam do domu i byłam przygotowana na przeprosiny Łukasza. Weszłam do mieszkania i ściągnęłam buty. Brat siedział na kanapie. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do niego.
- Przepraszam. - szepnęłam
Popatrzył na mnie obojętnie i przeniósł wzrok na telewizor. Łza spłynęłam mi po policzku i poszłam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Usłyszałam dzwonek telefonu. Odebrałam.
-Hallo ?
- No cześć Emilka. Gdzie ty jesteś ? Za godzinę mamy mecz. Mam nadzieję, że nie zapomniałaś. - usłyszałam Sylwię.
No pięknie. Jak ja mogłam zapomnieć.
- Nie no co ty. Właśnie wsiadam do samochodu. - skłamałam
- No to ruchy. - rozłączyła się.
Wzięłam torbę i zaczęłam się pakować. Poszło mi to szybko.
-Jadę na mecz. - oznajmiłam bratu.
        Dojechałam szybko. W szatni przebieranie poszło mi ekspresowo. Weszłam na salę na rozgrzewkę. Widziałam, że trener nie był zadowolony. W pierwszej szóstce to ja już nie będę.
Zaczął się mecz. Myliłam się co do decyzji trenera. Wyszłam jako podstawowa rozgrywająca. Początek seta był dla nas dobry. Końcówka się zepsuła. 25:25. Nasze serwy. Aśka zaserwowała, a one przyjęły. Rozgrywająca dała na lewe skrzydło i atakuje. Nasze odebrały. Piłka doleciała do mnie i kiwnęła. Wszystko by było dobrze, gdy by nie to, że kiwka była w aut. Było mi bardzo głupio. Chciałam zapaść się pod ziemię. Ale jeszcze nic straconego. One zaserwowały, a my przyjęłyśmy i wyprowadziłyśmy atak. Z trudnością odebrały i piłka była przechodząca. Podskoczyłam i zaatakowała. Gdy bym zrobiła to chwilę później piłka weszła by w boisko. Załamałam się. Podeszłam do krzesełek i wzięłam bluzę. Nie będę już grała. Przeze mnie przegrałyśmy seta. Zaczęłam iść w stronę wyjścia. Ktoś złapał mnie za rękę
- Gdzie ty idziesz ?! Chcesz się tak szybko poddać ?! Tak, najlepiej pokazać jakim jest się tchórzem. - krzyczał na mnie.
- Ale ja nie mogę. Ja nie dam rady.
- Nie dasz, bo jesteś tchórzem ! - wrzasnął i odszedł.
Ma rację. Jestem tchórzem. Ale zmienię to. Pokażę mu, że jestem silna ! Wróciłam do zespołu i ściągnęłam bluzę. Byłam skoncentrowana.
Dalszy mecz poszedł mi dobrze. Wygrałyśmy z nimi 3:1, a ja zostałam MVP. Bardzo się cieszyłam, że mogłam mu pokazać, że jednak potrafię. Ale on odwrócił się ode mnie. Cieszyłam się z dziewczynami. Skakałyśmy jak głupie.
- Gratuluję siostrzyczko. - usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się do niego i przytuliłam. Nie ukrywam, że poleciałam mi łza.
- Nie miło jak na mnie krzyczysz. - stwierdziłam
- Wiem, ale jedynie to mogło cię zatrzymać. Chciałaś mi dokopać i pokazać, że nie jesteś tchórzem i ci się udało. Ale to było celowe. - puścił mi oczko.
- O ty mendo. - zaczęłam się śmiać. - Czekaj chwilę, idę się przebrać.
         Pojechaliśmy z Ziomkiem do kawiarni. Zamówiliśmy po kawie i cieście. W sumie to Łukasz zamówił, bo "stawiał" za wygrany mecz. Brakowało mi Ziomka i to bardzo.
W domu siedzieliśmy na kanapie i rozmawialiśmy. Dzięki temu znowu czułam się przy nim jak dawniej.



Przepraszam za taką przerwę, ale byłam nad morzem i nie miałam jak dodać. Podoba się ?

2 komentarze: