sobota, 8 marca 2014

Rozdział 34

      Obudził mnie budzik. Zegarek wskazywał 8.00. Tak szybko wstawać. No ale czego nie robi się dla brata ? Wygramoliłam się z namiotu. Łukasz szykował śniadanie.
- Witaj kochanienka. - rzekł z uśmiechem
- Witaj kochanienki.
- Zjesz ze mną śniadanie ?
- Jasne, tylko się ubiorę.
Wzięłam ciuchy i założyłam je. Ziomek ma wylot o 10.00 a godzinę wcześniej trzeba być. Zaraz musimy jechać. Usiadłam przy stole.
- Coś taka smutna ? - zapytał
- Bo wyjeżdżasz i będę sama. I tęsknię za Piotrkiem.
- Jedź do niego.
- Po co ? I tak z nim nie będę się widziała bo ma treningi. No może godzinę w ciągu dnia. - westchnęłam.
- Siora. Nie lepiej widzieć się z nim godzinę w ciągu dnia niż w ogóle przez tydzień albo i więcej ?
- No i znowu mój brat ma rację. - zaśmiałam się
- Dobra, dobra. Idź się pakuj i jedziemy. - obwieścił
Popatrzyłam na zegarek. O kurczę. Pobiegłam do pokoju i wrzuciłam pierwsze lepsze ubrania do torby. Po 5 min byłam gotowa.
      Droga na lotnisko minęła szybko, bo nie ściągałam nogi z gazu.
Ziomek miał odprawę. Mocno się do niego przytuliłam. Łza spłynęłam mi po policzku.
- Nie płacz. Przecież wrócę. Obiecuję.
- Proszę nie mów tak. Już mi ktoś tak obiecał i nie wrócił. - jęknęłam
- Nie martw się. Dobra idę. Bawcie się dobrze. - rzekł i pocałował mnie w czoło.
Poszedł. Będę za nim tęskniła. Jeszcze ostatni raz popatrzył się na mnie i pomachał. Odwzajemniłam gest.
     Jechałam do Rzeszowa. Musiałam zjechać na stację benzynową, bo straszni mi się chciało pić. Weszłam do budynku. Szukałam na półkach Cisowianki. Z wód tylko tą piję. Nigdzie nie było. Podeszłam do kasy.
- Przepraszam. Małej, niegazowanej Cisowianki nie ma ? - zapytałam.
- Nie, ale dla pani zawsze się znajdzie. - rzekł jeden i znikł w jakimś pomieszczeniu.
Popatrzyłam się dziwnie. Wzięłam paczkę gum i zapłaciłam. Wychodziłam już kiedy wrócił.
- A woda ? - krzyknął
Podeszłam do niego.
- Ile płacę ?
- Nic. To ode mnie. - puścił oczko.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się
     Na dworze było szaro. Słońce za chmurami, za wysokiej temperatury też nie było. Kurde, przecież ja nie mam kluczy do jego mieszkania. Muszę pojechać do Żyradowa.
      Stanęłam przed zielonym domkiem. Trzy głębokie wdechy i wysiadłam z auta. Podeszłam do drzwi i zapukałam. Po chwili otworzyła kobieta.
- Emilka ! Witaj.
- Dzień dobry. Ja w takiej nietypowej sprawie. - westchnęłam.- Bo chciałam zrobić Piotrkowi niespodziankę i przygotować kolację, ale nie mam kluczy do jego mieszkania. Czy mogłaby Pani mi pożyczyć ?
Zaśmiała się.
- Jasne, wejdź.
Weszłam do środka. Było bardzo przytulnie. Mama Piotrka przyniosła kluczyk.
- Masz tutaj klucz. Weź go sobie, bo ja mam jeszcze jeden.
- Dziękuję bardzo.
- Oh, nie ma za co. Kiedy przyjedziecie ?
- Hmm, może jutro. Namówię Piotrka.
- Dobrze, czekamy.
- Jeszcze raz dziękuję. Do widzenia.
- Do widzenia.
     Mieszkanie Pita. Jak zwykle czysto. Po drodze kupiłam Spaghetti. Postawiłam wodę w garnczku. Pit wraca za 30 min. Wyrobię się. Poszłam po telefon, który zostawiłam w kurtce. Żadnej wiadomości od Łukasza. Telefon zaczął dzwonić. Odebrałam.
- Cześć kotek. Co tam u Ciebie ? - zapytał
- A nic ciekawego Piotruś. A co tam u Ciebie ?
- Właśnie wracam z treningu. Jestem pod domem.
- Zaraz do Ciebie oddzwonię. Muszę odcedzić ziemniaki. - rozłączyłam się.
Szybko pobiegłam do kuchni. Rozłożyłam makaron. Słyszałam jak wkłada klucz do zamka. Zostawiłam wszystko i czekałam w ciszy. Wszedł do środka, ale nie był sam. Przyprowadził kolegów. Poszłam do nich.
- Cześć - rzekłam
Zrobił wielkie oczy na mój widok.
- Przyprowadziłem kolegów. - zaczął
- Widzę. To ja tu robię dla nas kolację, a ty kolegów spraszasz. No super.
- Dawno u mnie nie byli.
- Nic się nie stało. Zjedzcie sobie makaron. Ja pójdę do pokoju i nie będę wam przeszkadzała. Jak będę głodna to pójdę do Mc'Donalda. - powiedziałam zdenerwowana.
Poszłam do pokoju i trzasnęłam drzwiami. Był pusty. Jedynie co w nim było to okno z dużym parapetem i karton. Usiadłam na parapecie. Za oknem krople leciały z nieba. Jak zwykle. Chcę zrobić niespodziankę to mi nie wychodzi. Mogłam tu nie przyjeżdżać. Poczułam jak Pit przytula się do mnie i kładzie brodę na mojej głowie.
- Przepraszam. - szepnął.
Odwróciłam się do niego i wtuliłam się w niego. Oderwał się ode mnie i popatrzył na mnie. Wpatrywał się we mnie.
- Pocałuj mnie. - rzekłam
Pochylił się i złączył nasze wargi. Pocałunek stawał się coraz namiętniejszy. Oplotłam nogami jego pas. Podniósł mnie i ruszył przed siebie. Zaniósł mnie do pokoju i nie odrywając się ode mnie, położył mnie na łóżko. Ubrania co chwilę latały. Był coraz bardziej napalony.
- Piotrek. Jeżeli dzisiaj to zrobimy, będziemy mieć dziecko. - rzekłam.
- To co. Chcę mieć dziecko. - powiedział po między pocałunkami.
- Ale ja nie chcę. - obwieściłam.
Oderwał się ode mnie i usiadł. Wstałam z łóżka.
- Przepraszam. - szepnęłam i poszłam do łazienki. Wzięłam szybą kąpiel. Założyłam piżamę i poszłam do sypialni. Piter leżał na łóżku. Nie patrzyłam się na niego. Wiem, że go zraniłam i nie miałam odwagi do niego się odezwać. Położyłam się plecami do niego. Przewrócił mnie w swoją stronę i pocałował.
- Kocham cię - rzekłszy to przytulił mnie.

3 komentarze:

  1. Ale... jak to...
    Ale mnie zaskoczylas.
    Nie chce miec dzidziusia? Moze nie teraz... moze zle sie wyrazila....
    Ale mnie zaszylas. Az nie wiem co napisac.
    Dobrze ze zrobila Piotrkowi niespodzianke! ;)
    SZkoda, ze Ziomek wyjechal ale taka kolej rzeczy.
    Pozdrawiam serdecznie. Zycze najlepszego z okazji Dnia Kobiet.
    Zapraszam do mnie na nowy
    http://zastapzloscmiloscia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Piotrek jest taki wyrozumiały :] Wspaniale!! Czekam na następny :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że Ziomek wyjechał :P No ale tak być musi, fajna postawa Piotrka na końcu :D Czekam na kolejną część!

    OdpowiedzUsuń